piątek, 25 grudnia 2015

part 13



~*~


Obsługując klientów, którzy za każdym razem mnie zaskakują. Kobiety wybierające bieliznę intrygują mnie swoimi wyborami. Nawet mężczyźni przychodzą wybrać dla siebie dziwne i fikuśne bokserki... ugh. Momentami mam dość tej pracy, mam dosyć życia, dosyć szkoły.
Podliczałam klientów w kasie. Standardowo, blond panienki żuły gumę w pomieszczeniu dla personelu. Powinnam zostać pracownikiem tygodnia, dnia, roku nie biorąc pod uwagę tego, że pracuję tutaj ledwo półtora miesiąca. Bolą mnie ręce od ciągłego wpisywania klawiszy na klawiaturze, od pakowania. Nogi bolą mnie od wiecznego stania.

Boże, jestem okropna. przepraszam... 

poniedziałek, 15 czerwca 2015

part 12




~*~

Dzień jak co dzień, wstaję i doprowadzam siebie i mieszkanie do porządku, pomijając fakt, że w moim salonie śpi czterech skanowanych mężczyzn to nie. Nie czuję, że z moim życiem towarzyskim jest coś nie tak. Postanowiłam zrobić śniadanie, dla tych śpiących debili. Więc zabrałam się za przygotowywanie kanapek z serem, sałatą, rzodkiewką i szynką. W międzyczasie wstawiłam wodę na herbatę, z szafki wyciągnęłam 5 kubków. Starałam się nie hałasować, i tak też było. Nie zbiłam żadnej szklanej rzeczy, nie trzasnęłam lodówką, po prostu żyć nie umierać. Powoli dochodziła trzynasta a w mieszkaniu zaczynał się robić zaduch spowodowany wyziewem smoka z paszczy czterech chłopaków. Chyba wczoraj sobie popili dużo, trochę dużo. Trochę to mało powiedziane, pewnie siedzieli do czwartej nad ranem i oglądali jakieś bezsensowne filmy...

[...]

Zaczynałam się już nudzić, zjadłam śniadanie, posprzątałam. Minęło tyle czasu a mimo to nadal muszę czekać tych śpiochów, którzy nadal zajmują mój salon. Tak, i to Alice tak długo śpi...
Tsaa... zaczynam wątpić w moje możliwości, a chłopacy mi nie pomagają.
Zaznaczyłam stronę w książce *Raibowrowell zamknęłam ją i odrzuciłam w kąt. Zerwałam się z miejsca i pobiegłam do salonu, nie mam zamiaru dłużej czekać. Wzięłam jakąś poduszkę i rzuciłam w Harrego, który mruknął coś pod nosem i przewrócił się na drugi bok. O, nie...
-Ruszajcie wasze tłuste dupy! Dochodzi już czternasta a ja nie mam zamiaru wdychać wasze skacowane wyziewy!- po moim krzyku wszyscy jakby nagle oprzytomnieli, Calvin spadł z kanapy, Zayn uderzył się o stolik do kawy, Niall w ogóle nie zareagował i dalej leżał niewzruszony na fotelu. Typowe...
-Jesteś gruby i niedługo nie będziesz widział swoich stóp, rusz tą dupe!
-Jesus... która godzina?
-Zaraz trzecia. A co?
-O kurwa, muszę iść.- mówił nagle zdenerwowany Niall, jejku on nigdy nie będzie zachowywał się normalnie. Chyba...
-Cześć stary!
Krzyknęli chłopacy, oni to się czasami potrafią wysilić lenić.
-Jak mówiłam..
-Jak już krzyczałaś.
Przerwał mi Harry, który szczerzył się jak głupi do sera.
-Ugh... śniadanie, jakby obiad jest na stole.

[...]

Poniedziałek, dzień nauki. Bynajmniej dla mnie...
Wygoniłam chłopaków z mieszkania, bo zaczynali mnie już wkurzać. Do tego moja genialna pamięć, wieczorem przypomniałam sobie, że będę w poniedziałek zdawać biologię, chemie i fizykę...
Wszystko jest w normie, zapominalska Alice zawsze wie kiedy znaleźć się w NIEwłaściwym miejscu. Dziś do szkoły ubrałam czarne rurki, czarne niskie conversy i biały sweter a włosy zostawiłam rozpuszczone ostatnio lubię gdy moje loki są w nieładzie. Choć zawsze takie są?
W wyobraźni przywaliłam sobie w twarz, zabrałam plecak z salonu wzięłam jabłko  z kuchni, zakluczyłam dom i powoli kierowałam się w stronę mojej nowej szkoły.
Wychodziłam już zza budynków, a moje oczy zaczynały widzieć potężne szkolne mury.
Jakby nikt nie mógł z stąd uciec.. w pewnym sensie nie można.
Gdy stanęłam przed szkolnymi drzwiami wzięłam głęboki wdech, nie byłam ani spóźniona, ani nie przyszłam za wcześnie. W budynku było ledwie 20 osób. Poszłam w stronę szafek, z toalety wyszła akurat szkolna elita. W postaci dwóch dziewczyn...
-Kogo my tutaj mamy?
Spytała dość piskliwym głosem swoją przyjaciółkę, ta obejrzała mnie od góry do dołu i zaśmiała się.
Nie zwracałam na nie uwagi, i włożyłam plecak do szafki, wyciągnęłam segregatory do chemii, fizyki i biologii.
-Spójrz, na te grube nogi. Myśli, że te spodnie ukryją tłuszcz.
Powiedziała i zaśmiały się, rżały chyba z kilka minut.
-Jedyną osoba, która ma tłuszcz na całym ciele jesteś ty kochanie. - syknęłam uśmiechając się, nawet nie znam jej imienia. Może to i dobrze, mniej problemów. Pomyślałam idąc do sali od fizyki.


[...]

Poniedziałek minął równie szybko jak wtorek i środa. Nie miałam więcej spotkań z tą dziewczyną.
Przepraszam, z tym brzydkim dziełem sztuki, biorąc pod uwagę jej makijaż i nieumiejętne kreski.
Za każdym razem gdy wracałam ze szkoły padałam na kanapę w salonie, brałam prysznic, zjadłam obiad i gnałam do pracy jak głupia. Jeszcze kilka dni i moim jedynymi zajęciami będzie praca oraz czekanie na wyniki testów, które napisałam w ciągu ostatnich trzech dni.
W mojej szafie przybiera męskich ciuchów, połowa z nich jest Nialla. Debil zostawia u mnie bluzy, bluzki... nienawidzę go.

Witam, witam!
Jak minął wam tydzień?
Jak podoba się rozdział, wy pewnie go w spokoju czytacie
a ja będę tłukła się po autobusie.
Jedyne co mnie pociesza to nowe otoczenie.

Dziękuję za uwagę, Do zobaczenia Chołka
xx



poniedziałek, 8 czerwca 2015

woah!


Witam ponownie, oto link
do nowego bloga o, którym wspominałam w dzisiejszym poście.
Co prawda naginam moje wcześniejsze zasady, ale
ZASADY są po ty aby je ŁAMAĆ. :)
oto link: kilk ;)

part 11


~*~


Kiedy tylko udało mi się od niego oderwać chciałam uciec mimo to, nadal stałam w miejscu, a on nadal trzymał mnie w objęciach. On jest niemożliwy...
-O co ci chodzi?
Spytałam przesadnie wpatrując się w jego tęczówki. Gdy Niall zorientował się co zrobił natychmiast mnie puścił i wyszedł. Po co ja tę drugą porcję robiłam? Dla Marsjan?! Mógł mnie całować po jedzeniu, nie żebym narzekała. Całować może dobrze, nie powiem, ale to nie zmienia faktu, że jest dupkiem. Nadal oszołomiona wróciłam do robienia kolacji, skończyłam po piętnastu minutach.
Po zjedzonym posiłku poszłam się umyć, następnie położyłam się do łóżka, dzień pełen wrażeń. Niall, Zayn...


[...]


Kto samotnie spędza sobotni wieczór? Ja! Jay, cieszmy się.
Żeby było tylko z czego się cieszyć. Dzisiaj na zmianie zostałam skrzyczana przez moje towarzyszki pracy. Jeszcze raz tak zrobią, to ja usiądę na fotelu i będę piłować paznokcie. Te kobiety są wkurzające! Nie dość, że nic nie robią to jeszcze mówią Ci jak TY masz coś zrobić!
Prowadząc swój wewnętrzny monolog nawet nie zauważyłam kiedy ścisnęłam pomidora na moje kanapki. Świetnie, a teraz idź zrobić pranie. Złośliwość rzeczy martwych.
Chyba zaczynam się zamieniać w taką mrówkę, z dwójką dzieci.
Tylko, że ja nie mam dzieci.
Zdjęłam podkoszulek zostając w staniku sportowym. Niedawno wróciłam z siłowni, kupiłam karnet na miesiąc. W końcu jakich ruch, oprócz biegania. Krojąc właśnie ziarnistą grahamkę, zdałam sobie sprawę, że gdy zacznę studia będę musiała się przeprowadzić. Kolejne schody, na jedno mieszkanie było mnie stać. Może kolejna dorywcza praca? Zastanowię się.
Przestań ze sobą rozmawiać Alice! To robi się dziwne.
-Muszę się położyć.- mruknęłam jedząc pierwszą kanapkę.
Ledwo co usiadłam na kanapę usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć, wcześniej narzucając na siebie jakąś bluzę. Męską bluzę! Skąd ona się wzięła w moim mieszkaniu?!
Dzwonek przypomniał o swoim istnieniu, z talerzem w ręku otwierałam drzwi. W międzyczasie przegryzałam kanapkę, kilka rzeczy na raz. Brawa dla mnie.
-Dobry wieczór.
Powiedziałam lustrując twarze chłopaków, a że było ich czterech i zakapturzonych było trudno.
Chciałam zamknąć drzwi, jeden szybko podstawił nogę. Pozostali zdjęli kaptury, zawału bym dostała, To był Calvin, Zayn, Niall i Harry.
-Chcieliście żebym zeszła na zawał?!
Wydarłam się. Oni tylko uśmiechnęli się, patrząc na siebie porozumiewawczo.
-Nie? Nie, nie, nie.
Mówili kolejno. Jak przystało na dobrą Panią Domu zaprosiłam ich do środka, zaproponowałam coś do picia. Jako, że oni chcieli coś mocniejszego wysłałam Calvina i Harrego do sklepu.
-Jesteście idiotami.
Stwierdziłam krojąc sałatę, jednak muszę zrobić coś do jedzenia. Coś dla pięciu osób...
-To nie mój pomysł.- natychmiast odezwał się Zayn.
-Czyli to ty chciałeś mojej śmierci?
Spytałam srogo patrząc na blondyna, ten jedynie uśmiechnął się nic nie odpowiadając.
-Pozostawię to bez komentarza.
Odpowiedziałam wrzucając warzywo do dużej miski, wyciągnęłam pierś z kurczaka i zaczęłam kroić ją w kostki. W międzyczasie nakazałam chłopakom aby pokroili resztę warzyw. Ja w tym czasie wyciągnęłam patelnię, poczekałam aż rozgrzeje się i wrzuciłam na nią pokrojonego kurczaka. Wyciągnęłam odpowiednie przyprawy, nawet nie zauważyłam, że chłopacy przyglądają się mi i szepczą do siebie nawzajem.
-Kolejny spisek mając za zadanie zgładzenie mojej osoby?
Powiedziałam wyrywając ich z magicznego transu zamyślenia.
-Ey, Zayn masz racje.
Mruknął Niall do mulata, wspominałam już, że ich zachowanie równa się z zachowaniem dziesięciolatków? Nie? To teraz właśnie o tym wspomnę.
-Dorośnijcie w końcu.
-Tak mamo.
Zgromiłam ich wzrokiem. Gdyby to było możliwe, za moją wkurzoną osobo szalałoby tornado i ciskały błyskawice. Kilka sekund po tym małym incydencie, drzwi otworzyły się a zza nic wyszli Calvin i Harry niosący trzy torby jedzenia. Calvin prawdopodobnie niósł alkohol.
Przypomniało mi się o kurczaku, dzięki czemu mięso się nie spaliło a ja mogłam później je przyprawić. Wrzuciłam kurczaka do miski w której były pokrojone warzywa, z lodówki wyciągnęłam sos czosnkowy. Po chwili kolacja była gotowa a ja zawołałam chłopaków, każdy nałożył sobie jedzenie. Ja miałam za zadane rozpakowanie produktów, które kupili Calvin i Harry. Nie mam pojęcia jak im się odwdzięczę, ciekawe ile wydali na mnie pieniędzy.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to wygląda jakbym ich adoptowała. Albo co gorsza jakby byli moimi dziećmi, jest jeszcze inna wersja. Ja dorosła kobieta mająca jakieś czterdzieści lat.
Szybko pokręciłam głową, chowanie wszystkich rzeczy zajęło mi z dziesięć minut. Tak pełnej lodówki to ja jeszcze nigdy nie miałam, jedzenie aż spadało z półek gdy otwierało się jej drzwi.
Nałożyłam sobie jedzenie, wzięłam butelkę piwa i poszłam do salonu. Wszyscy zajęli miejsce na kanapie i byli wpatrzeni w ekran telewizora. Ja usiadłam na dywanie opierając się o kanapę.
-Jak tam życie mija?
Spytałam pierwsza chcąc być miła, chociaż oni bardzo interesowali się meczem ligi Europy.Typowe.
-Spoko.
-Ok.
-Nie narzekam.
Odpowiadali krótko, na kilka sekund przenieśli wzrok na mnie następnie wrócili do oglądania transmisji meczu. Oni są idiotyczni, komentatorzy są idiotyczni. Bo mówią, że jest faul a ewidentnie go nie było widać. Domagają się żółtej kartki, a i tak nic nie wskórają.
-Oni są debilni, idiotyczni a innych epitetów nie mogę użyć przy was.
-Zgodzę się z tobą, przecież widać, że najpierw dotknął piłki.
-Cicho debilu, oglądam.
Do rozmowy wtrącił się Niall. Później siedzieliśmy już cicho.
-Nie żeby coś, ale jest już prawie dwunasta a ja nie mam jak was przenocować.
Powiedziałam im licząc, że pójdą już z mojego mieszkania. Niby przyszli w gości, ale siedzą tylko i oglądają mecz. Irytujące i wkurzające.
-Masz duże kanapy, zmieścimy się. Daj nam tylko jakieś koce, pewnie zimno będzie.
Mówił Harry, mówił jakby z pamięci a wszyscy parzyli się na niego jak na obiekt, który ma bardzo ważną misję a ja nie miałam o niczym pojęcia.
Zostawię to, nie mam siły na rozwikłanie takich zagadek.
-Jak tam chcecie.- mruknęłam wstając z podłogi, pozbierałam od nich brudne talerze włożyłam je do zlewu i poszłam do salonu by wyciągnąć z kuferka jakieś 7 koców. Nie mam pojęcia skąd się tam znalazły ale w tej chwili ratują życie mi i chłopaków. Może były na wyposażeniu? Chyba.
-Dobranoc.
Powiedziałam, odpowiedzieli mi tym samym. Ruszyłam do sypialni, padłam na łóżko. Nie miałam chęci myć się czy przebierać jutro jest największy dzień lenia czyli niedziela.


WOAH!!!
Jestem zaskoczona, że pod moja nieobecność ktoś zaglądał na tego bloga.
Moim zdaniem początek taki se,
a wy?
Co o nim myślicie?
Co myślicie o rozdziale?
Mam dla was pewne informacje:
1. przygotowuję się do pewnego ważnego dla mnie wydarzenia - będę pisała
kolejnego bloga, znaczy się będę dzielić go z moją przyjaciółką.
Obydwie piszemy historię i wpadłyśmy na pomysł, znaczy się 
ona wpadła na ten pomysł. :')
Więcej szczegółów nie zdradzę.
2. jak na razie w szkole idzie mi dobrze także postanowiłam wrócić
do moich czytelniczek/czytelników.
3. Myślę, że ta przerwa dobrze na mnie wpłynęła.
Złapałam kilka pomysłów a weny napłynęło, ale znając mnie
gdy przyjdzie co do czego nie będę mogła niczego złożyć w zdanie.
4. Wkrótce będzie taka mała drama w opowiadaniu o Alice,
taki mały szczegół.
5. Od 15 czerwca jestem na wycieczce, ale spokojnie wracam 17.
Rozdział dodam o 4 w nocy. :'D
Albo gdy dojadę na miejsce, zależy czy będzie tam WiFi.
6. Mam do was kilka pytań:
*Czy podoba się Ci wystrój bloga?
*Czy podoba Ci się mój charakter pisma?
*Masz może jakieś uwagi?
*Jak spędziłeś/spędziłaś swój dzisiejszy dzień?
*Podoba Ci się moja playlista?
Proszę odpowiedz na nie :')
7. Chciałam dojść do parzystej liczby moich jakże ważnych 
ogłoszeń jednak to nie nastąpi. #smutek


Dzięukuje za uwagę, do zobaczenia Chołka
xx








niedziela, 24 maja 2015

pilne


Aby nie było niejasności.
Całą wiosnę mam zawaloną zawodami sportowymi.
A to lekkoatletyka, przełaje, czwórbój. 
Do tego dochodzi nauka przede wszystkim matematyka.
Z tego powodu iż chcę zakończyć podstawówkę z paskiem.

BLOG ZOSTAJE ZAWIESZONY NA CZAS NIEOKREŚLONY!!!

Proszę o wyrozumiałość jako, że pewnie wy również jesteście zabiegani.
Wszystko jest ważne, lecz w moim przypadku 
liczy się teraz tylko nauka.


piątek, 15 maja 2015

part 10




~*~


Moje życie zmieniło się o całe 180 stopni. Wszystko wywróciło się do góry nogami.
Moja niesamowita praca jest niczym. Bynajmniej nie tak jak to sobie wyobrażałam, pracuję w sklepie. Tsa... przynieś to, podaj, obsłuż, wnieś towar, a inne panienki z branży siedziały i piłowały paznokcie. Nie spodziewałam się tego po tak dobrym sklepie, z dobrą opinią. Chyba wymazali kilkaset skarg, które dotyczą pracowników... wracając do teraźniejszości. Spojrzałam na mały kalendarz wiszący na ścianie 15 czerwca.. wzrok dalej sunął w górę  dochodzi 18. Zaraz zamykamy, na samą myśl na moją twarz wkradł się uśmiech. Po skończonej odprawie i przebraniu się w normalne ubrania mogłam iść spokojnie do mieszkania.
Po drodze zahaczyłam o kawiarnię w której kupiłam kawę i zabawiłam jakieś 15 minut. Wychodząc o mało nie upadłam na płytki  galerii, ktoś we mnie wszedł i uchronił od upadku. 
-Emm... przepraszam? 
-Uważaj.
Warknął chłopak, gdzieś słyszałam ten głos i to na pewno na imprezie. 
-Zayn? 
-Amanda? 
-Co ty powiedziałeś, nie poznajesz mnie? 
Spojrzał na mnie swoimi zaciekawionymi brązowymi tęczówkami. Próbował uporczywie sobie mnie przypomnieć jednak ja musiałam to zrobić za niego.
-Alice Parker, siostra twojego idiotycznego przyjaciela.
Podpowiedziałam mu krzywo się uśmiechając. Dopiero teraz oprzytomniał.
-O boże, nie poznałem cie. Poważnie wyglądasz. - mówił, spojrzałam na niego spod byka. Od kiedy czarna spódniczka i biała bluzka z nadrukiem jest poważna? Na bluzce widnieje napis oraz obrazek Hello Kitty. Na nogach spoczywały zaś niskie czarne convers. To jest poważny strój? TO JEST POWAŻNY STRÓJ?!
-Pozwolisz, pojebało cie? Od kiedy to.- wskazałam palcem na siebie- Jest uważane za poważny strój?
-Chodzi mi o makijaż.
-Źle się zrozumieliśmy. Em... mam kilka pytań.
Powiedziałam wprost, nie bierzcie mnie za jakąś wariatkę ale nie widziałam go prawie dwa miesiące. Może niecały jeden ale to było jak te pieprzone dwa miesiące.
-Może pójdziemy do ciebie do domu?
-Umm... a mam wyjście?
-Nie.- odpowiedział wzruszając ramionami, jednak na jego twarzy pojawił się mały uśmiech.
-Więc chodźmy.


[...]


-Usiądź i odpowiadaj.
-Dobrze Pani.
Zarechotał, śmiał się dopóki nie zobaczył mojego poważnego spojrzenia.
-Gdzie ty do cholery byłeś?! Chcę wiedzieć.
-Umm... małe wakacje?
Spytał drapiąc się w tył głowy. Czy ja wszystko mam od niego wyciągać? Może z łaski swojej opowie mi tę historię, wysłucham, doradzę i nie powiem nikomu... jeśli nie będzie trzeba.
-Wpadłem w kłopoty.
-Co się stało? -spytałam przejęta.
-Takie tam narkotyki ugh.. jestem dilerem, i nie mogłem dać im kasy, bo Jona nie oddał pieniędzy i mam przejebane. A nie było mnie, bo rozwoziłem towar w stanach.- mówił. Tyle wystarczyło mi, żeby wstać i go przytulić. Odwzajemnił mój uścisk, nawet wtulił się bardziej.
-Ten kretyn dał ci już te pieniądze?
-Nie, nie mogę go znaleźć. W tej chwili może być wszędzie.
Westchnęłam odsuwając się od niego.
-Calvin wie?
-Czym się zajmuję? 
-aha... 
-Nie. 
-Czemu? Przecież wy jesteście jak bracia Harry, Niall, Calvin. Nie rozumiem cię. 
-Może to i dobrze, niech zajmują się swoim życiem. - próbował wyjaśnić.
-Nigdy nie rozumiem facetów.
-Ja już będę lecieć.
-Taa.. cześć. Wiesz gdzie są drzwi.
Pomachałam mu leniwie, uśmiechając się zadziornie.
Po kilku minutach zadzwonił mój telefon, zdziwiona odebrałam witając się jak każdy:" halo"?
-Hej *Alyce!
-Czego chcesz szczeniaku?
-Gdzie ty kurwa jesteś?!
Jake krzyczał do telefonu. Idiota, brytyjska świnia życia własnego nie ma.
-Zachciało ci się tęsknić padalcu, ubieraj buty i zapieralaj do mnie adres wyślę ci SMS.
Po tym zdaniu rozłączyłam się oraz ponownie opadłam na kanapę.
I że ja jeszcze nie mieszkam pod mostem. Proszę Państwa, brawa Alice wytrwała dwa tygodnie samotnie w Angielskiej dżungli. Ciszę jaka panowała w domu przerwał mój burczący brzuch, idę nakarmić potwora. Wstałam z wygodnej czarnej kanapy. W kuchni zabawiłam ledwie 20 minut bo usłyszałam dzwonek do drzwi, debil przybył. Z miską w ręku poszłam otworzyć drzwi. Myślałam, że wylecę przez okno w sypialni.
-Też miło cię widzieć.
-Nie mijałeś nikogo na klatce?
-Nie?
Spytał skołowany Niall.
-Kazałeś mu do mnie zadzwonić i wyłudzić adres?
-W życiu trzeba sobie radzić, prawda?
Uśmiechnął się głupkowato. Moja twarz wyglądała raczej jak burak, czerwona ze złości.
-Co ty sobie wyobrażasz?!
-Spokojnie kochanie, zaraz przyniosę te zakupy.- mówił patrząc na dziadka wchodzącego po schodach, ma szczęście dureń.
-Dobrze, zakupy mogą poczekać.
Mówiąc to odstawiłam miskę i pociągnęłam blondyna za rękę. Wymusiłam uwodzicielski uśmiech, nienawidzę być słabą aktorką. Gdy zamknęłam drzwi od razu puściłam chłopaka, wzięłam miskę i obojętna udałam się do kuchni. On wysługiwał się moim kumplem, jakby sam nie mógł się pofatygować i zadzwonić. Kompletny jełop.
-Co na kolacje?
-Racuchy z dżemem truskawkowym i kremem śmietanowym. Z resztą po co ci to wiedzieć?
-Jestem gościem, przychodzę do ciebie na kolację.
-No i co?
-Przestań.
-Przestań co?
Pytałam nakładając ciasto na patelnię. On jest irytujący!
-Przestań się tak zachowywać.
-Zachowywać się jak?
-Obojętnie? Jakby mnie tutaj nie było? To wkurzające.
-To chyba masz problem.
Przewracałam racuchy na drugi bok. Poczekałam chwilę następnie znów nalałam ciasto na patelnię.
Stał obok mnie wypalając we mnie dziurę wzrokiem. Mówiłam, że jest irytujący? Tak? To powtórzę. Niall pieprzony Horan jest IRYTUJĄCY!!! Mój wzrok padł na jego błękitne tęczówki, które teraz zawzięcie badały moją twarz. Przyglądałam mu się do puki nie poczułam zapachu spalenizny, szybko przewróciłam ciasto. Od spodu całe spalone, tych dwóch nie będę jadła. Od razu wyrzuciłam je do śmieci. Powtórzyłam moje poprzednie czynności nadal czując na sobie wzrok blondyna.
-Czego ty chcesz?
Spytałam patrząc się na niego, on w ciągu kilku sekund skrócił przestrzeń pomiędzy nami. Spojrzał mi w oczy, w jednej chwili zaatakował moje usta swoimi. Byłam w kompletnym szoku, nie zdążyłam go nawet odepchnąć bo jego silne ręce przycisnęły mnie do siebie. Po kilku sekundach zaczęłam oddawać pocałunki, z początku delikatnie jednak on chciał czegoś więcej.


*zdrobnienie imienia Alice


Witam, witam.
Ktoś tu jest?
Bo staty słabną i nie wiem czy dalej pisać to całe gówno.
Bo tak, chcę pisać ale dla kilku osób, chociaż jednej.

Dziękuję za uwagę, do zobaczenia Chołka
xx

wtorek, 28 kwietnia 2015

part 9


PRZECZYTAJ TĄ CHOLERNĄ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!!!


~*~


   Moje życie? To totalna pustka, moje nowe mieszkanie jest tak małe,  że w salonie zmieści się ledwo 10 osób.  Moje meble nie przypominają nawet łóżka.  Jednak muszę z tym żyć,  sama wybrałam tę drogę. Rozpakowałam ostatnią walizkę,  ułożyłam kilka zdjęć, które zabrałam z pokoju. To mieszkanie było puste,  nic się nie działo. Tylko Calvin wie o miejscu mojego zamieszkania,  tylko on mnie znalazł.  Jak? Nie mam pojęcia i chyba nie chcę wiedzieć. Wracając do tematu mieszkania. Było nowoczesne, jednak małe. Tak, pięć pokoi to dla mnie mało. Kuchnia, łazienka i sypialnia, oraz uwaga... salon i mała garderoba. Zrobiłam miesięczne zapasy jedzenia. Alice,  teraz musisz zachowywać się dorośle. Być dorosłą,  wydorośleć. Wszystko dla mojego dobra. Usiadłam na kanapie, włączyłam radio. Chociaż tyle mojej prywatności. Jutro poszukam pracy, czego dokładnie, nie mam pojęcia. Może będę sprzedawać w sklepie? Kto wie. Bezradnie oparłam się o zagłówek kanapy, zatraciłam się w myślach, z których wyrwał mnie dźwięk telefonu. Kolejne połączenie od mamy, odrzucone. Spojrzałam na duży zegar wiszący na ściśnie, wskazywał godzinę 19. No nic,  zanim ogarnę myśli i się umyje będzie 22, a ja mam zamiar się wyspać. Poszłam do łazienki, która nie była wcale taka zła. Przestronna, czarna i nowoczesna. Mnie się podoba, pozostałe pomieszczenia również nie są kolorowe z wyjątkiem garderoby, która swoją drogą była ozdobiona moimi ubraniami. Wzięłam długi prysznic pod, którym prowadziłam debatę własnych myśli. Założyłam czarną koronkową bieliznę, na to fioletową koszulę w paski. Położyłam się spokojnie do dużego dwuosobowego łóżka. Miałam niespokojny sen co sprawiło moje zmęczenie następnego dnia. 


[…]


Szykowałam się na spotkanie o pracę, pracę w Victoria Secret's
Chodzi mi o pieniądze na studia, nie o rabaty, bonusy. Ubrałam koszulę i dżinsy, podwinęłam w nich nogawki. Koszulę wsunęłam w spodnie, nogi zaś zdobiły kremowe czółenka. Włosy pozostawiłam rozpuszczone. Makijaż był bardzo delikatny, kreska eyelinerem, szare cienie do powiek a na ustach bezbarwna szminka. Przygotowałam wszystkie potrzebne papiery w CV zaznaczyłam, że moja edukacja potrwa jeszcze miesiąc. Na moim ramieniu spoczywała czarna torebka do, której spakowałam telefon, papiery, drugie śniadanie. Szkoła dla dorosłych, pełnoletnia jestem ale czy dorosła? Dziś się przekonam. Do biura jechałam publicznym środkiem transportu, metrem. W recepcji przywitała mnie miła kobieta, zaprowadziła do gabinetu. A dalej radzę sobie sama:
-Dzień dobry. 
Uśmiechnęłam się ciepło dla pierwszego wrażenia. Kobieta odwzajemniła mój gest nie mówiąc o przywitaniu.
-Nazywam się Alice,  Deliah Parker.  Mam 18 lat mieszkam w Londynie, a oto moje CV.
-Dziękuję, skoro się przedstawiamy to ja jestem Mary Clafirt i jestem szefową siedziby Victoria Secret's w Londynie.  Miło mi, mogę ci zadać kilka pytań? 
Spojrzała na mnie życzliwie,  czemu mam wrażenie,  że ta kobieta jest pełna entuzjazmu? 
-Oczywiście proszę, pytaj o co chcesz. 
-Dlaczego akurat tutaj chcesz pracować? 
-Zaintrygowały mnie wasze warunki, stwierdziłam że to praca dla mnie. 
-Rozumiem, na jakim stanowisku chciałabyś pracować? 
Tym pytaniem zagięła mnie w siedzenie, straciłam trop,  czy ona chce mnie przyjąć? 
-Och,  to trochę trudne. Może na kasie,  w sklepie. Chyba głównie w sklepie. 
-Dobrze widzę, że twoja edukacja jeszcze trwa. Mam nadzieję, że nie będzie z nią zbytniego problemu. Dobrze, to tyle. Skontaktujemy się z panią w ciągu dwóch dni.
-Ok, do widzenia. - odpowiedziałam i w miarę spokojnie wyszłam z gabinetu. 
Szczerze? To praca jest bardzo dobrze płatna. Ponad 20£ na godzinę, interesujące prawda? Powoli dochodziła trzynasta, poszłam do pobliskiego parku, spokojnie usiadłam na ławce i wyciągnęłam mój lunch. Po zjedzonym posiłku udałam się do szkoły, do nowej szkoły. W ciagu trzech dni znaleźć pracę, szkołę i nowe mieszkanie. Połowa po znajomości, dzięki rodzicom. Dzięki znajomym rodziców.


Oczami Nialla


Z trudem znosiłem myśl o ucieczce z domu małej Parker. Uciekła 27 maja,  w dzień mojego jakże przyjemnego spotkania w kinie. Głupi mogłem się zatrzymać przy jej domu.  Wyrzuty sumienia? Nie, oczywiście że nie. Teraz nie mam komu dokuczać a Calvin panikuje. Zaczynam się wkurzać i prędzej czy później coś rozjebie. Co dla osób z mojego otoczenia jest niebezpieczne. Ponownie zacisnąłem palce na kierownicy widząc dziewczynę podobną do Alice. Kurwa, szukam jej od rana i kompletna pustka. Zaparkowałem niedaleko szkoły publicznej, mieli wolny parking a ja potrzebowałem odpoczynku. Oparłem głowę o fotel, wzrok utkwiłem w drzwiach budynku. Po czasie dostrzegłem brunetkę, która wychodziła przez drzwi.  Przyjrzałem się jej dokładnie,  nogi, włosy i sposób w jaki stawia kroki. Wiem kto to i na pewno nie dam uciec tej osobie. 


Oczami Alice 


W szkole zabawiłam ledwie pół godziny, dowiedziałam się kiedy zaczynam zajęcia, testy itd. wychodząc omało nie zemdlałam, zobaczyłam samochód Horana. Wzięłam głębokie dwa wdechy, dasz radę Alice, weź się w garść. Może jak zakryję twarz włosami to mnie nie rozpozna. Jak pomyślałam tak zrobiłam, wyszłam zakrywając twarz szłam po schodach. Gdy zauważyłam, że ktoś idzie w moją stronę przyśpieszyłam. 
-Hej, małolato. 
Powiedział blondyn udawałam, że go nieusłyszałam.
-Alice, Deliah Parker 
O kurwa... stanęłam jak wryta. Skąd on zna moje drugie imię? Spojrzałam na jego twarz,  bliski uśmiechu?  
-Tak? - zająkałam się 
-Szukam cię od wczoraj, wytłumaczysz mi się? - spytał unosząc jedną brew, jednak ciągle szedł w moją stronę. 
-Może później? 
-Nalegam,  teraz droga uciekinierko. 
-Może nie tutaj?
Zwlekałam z tłumaczeniem się, on nie musi wiedzieć. Nikt nie musi wiedzieć... 
-Dobra, to chodź. 
-O boże...  
Wyszeptałam wsiadając do samochodu, czuję się okropnie. 
-Może jakaś kawiarnia?
-Nie wiem. 
Powiedziałam bezgłośnie, wzruszając ramionami. Nie chcę nigdzie jechać,  nie chcę nigdzie jechać z NIM. Po kilku sekundach samochód ruszył, gdy tylko spojrzałam na blondyna wydawał się być szczęśliwy.  Cieszył się ze znalezienia mnie,  że mnie zobaczył.  Niestety ja się nie cieszę. 
Wjeżdżaliśmy w dobrze znaną mi ulicę,  na ulicę na, której mieszkałam. Spojrzałam błagalnie na blondyna,  jednak ten wzrok miał utkwiony w drodze. W któtce przejechaliśmy obok domu moich rodziców, dosłownie wcisnęło mnie w fotel. Jechaliśmy dalej, mijaliśmy różne domy, zaparkowaliśmy pod nieznajomym bydynkiem,  a co jak on chce mnie zgwałcić?  Z resztą, wszystko mi jedno.  Samodzielnie wyszłam, weszłam do domu strasznie wolno szłam. Wkurzony chłopak złapał mnie za nadgarstek ciągnąc do salonu, jak się domyślam to dom Horana. 
-Jesteś bipolarny. 
-A ty bardzo rozmowna. 
-Spokojnie wielkoludzie. 
Bardzo dorosłe zachowanie,  oraz przezwisko. 
-Ta... śmieszne.  Spowiadaj się. 
-Słuchaj, uciekłam z powodu rodziców. Oni mają zbyt dużo zasad, a ja nie mam zamiaru wiecznie się im podporządkowywać. 
Czułam się dziwnie, opowiadając wszystko człowiekowi, który sprawił mi tyle nerwów. Na dodatek nie wiem, czy nie powie to Calvinowi może zabierze mnie do rodziców? Życie Alice, istna męczarnia. 
-Rozumiem, myślisz że dlaczego mieszkam sam? Oni mnie torturowali. 
-Teraz wiem.


Witam, witam.
Jeżeli ktoś wcześniej zajrzał na bloga zauważył na początku notki informację.
Tak, zapomniałam go dodać.
Brawo dla mnie. :3
Jak rozdział??
Podoba się.
No i moim zdaniem ważna informacja dla piszących komentarze.
Może się trochę wysilicie bo napisanie kocham Cię <333
nie motywuje mnie do dalszego pisania.


Dziękuję za uwagę, do zobaczenia Cholka
xx

niedziela, 19 kwietnia 2015

part 8


~*~

     Po dość długich trzech dniach bycia obrażoną na cały świat, postanowiłam coś w życiu osiągnąć.
Moim dzisiejszym celem jest pogodzenie się z rodzicami. Tylko jak?
Po prostu powiedzieć im? Jak już to co? Najlepiej prawdę...
Mój wewnętrzny monolog przerwało pukanie do drzwi. Umm.. dobra?
-Proszę.- powiedziałam szybko bez emocji.
-Chcielibyśmy abyś była gotowa na 18.
-Co tym razem?
-Przyjęcie z okazji udanego początku firmy twojego ojca.
-Nie wiedziałam, że ma firmę.- odparłam trochę zdziwiona jednak, czego by się spodziewać? Niedługo dowiem się, że moja mama leci odrzutowcem do Miami.
-Dużo rzeczy cie ostatnio omija. Martwimy się.- powiedziała próbując spojrzeć mi w oczy, na moje szczęście leżałam i nie mogła tego zrobić.
-To jeszcze trochę się pomartwicie.- odparłam a łza zakręciła mi się w oku. Mimo to jest mi trudno, grać pokłóconą dziewczynę. Muszę również ukrywać zakończenie znajomości z Megan.

[...]

Mimo symulowania bólu brzucha, mimo mówieniu, że nie mam co na siebie włożyć jestem tu gdzie jestem. Czyli na przyjęciu. Na bardzo ważnym przyjęciu.
Zasady na uroczystościach? Mogę wymieniać w nie skończoność począwszy od zakazu tańczenia z chłopakami do wychodzenia samej do toalety.
Są inne, bardziej nieprzyjemne i karalne. NIGDY NIE WYCHODŹ BEZ RODZICÓW.
Ta zasada na zawsze pozostanie w mej pamięci. Kiedyś poszłam, na plac zabaw. Chcecie się czegoś dowiedzieć, mój tata zadał czternastolatce ogromny ból, pasem czternaście razy bijąc mnie w tyłek.
Wiecie co jest najgorsze? Nie mogłam chodzić. Wydaje się zabawne, ale mi nie było do śmiechu.
Dla mojego ojca był to chyba jakiś mały fetysz, ponieważ kazał mi się rozebrać. Rozumiecie? ROZEBRAĆ DO NAGA!!! Początkowo nie chciałam jednak on powiadomił mnie, że albo ja ściągnę ubrania albo on zrobi to za mnie. Dlatego trzymam się tych zasad, do tej pory nigdy ich nie złamałam. I tego się trzymajmy.
   Moja sukienka idealnie wtapiała się w tło dając mi znać, że nie przyciągnę uwagi płci przeciwnej.
Co jednoznacznie utwierdza mnie, że nie złamię zasad. Częścią kreacji były *białe wysokie szpilki (ok. 13 cm) co było dla mnie nowością i dużym wyzwaniem. Popijałam sprite w kieliszku od szampana, zasada nr. 9 nie pij alkoholu. Z tego powodu dostaję gazowane napoje, po prostu świetnie.
Z transu wyrwał mnie czyjś głos:
-Dziękuje, że jesteście. Chciałbym coś powiedzieć...
Po tych słowach mój mózg przygotował się na długie przemówienie, zważając na rozbudowane słownictwo mojego ojca. Nagle przez myśl przeszedł mi pewien pomysł.
Może się nie uda, ale w końcu trzeba próbować.
-Mogę zabrać głos? To potrwa tylko chwilkę.- powiedziałam będąc już koło rozmówcy, którym był jakiś starszy mężczyzna.
-Dobry wieczór, nazywam się Alice Deliach Parker. Chciałabym złożyć gratulacje mojemu tacie, lecz powód mojego zabrana głosu jest całkiem inny. Mianowice...ugh. chciałabym przeprosić moich rodziców? Dziękuję za oddanie głosu, miłej zabawy.
   Nie wierzę w to co zrobiłam, przeprosiłam rodziców oficjalnie. Bardzo oficjalnie, przy wszystkich gościach. Jednak moich rodziców wtedy nie było. Coś się we mnie zagotowało, coś pękło.
Nie obchodziły mnie ich głupie zasady. Nie obchodziło mnie nic, chciałam stąd uciec. Chciałam skończyć moje cierpienie.

[...]

Chcecie wiedzieć co nie zmieniło się w moim życiu przez ten tydzień, pieniądze.
Otrzymywałam swoje kieszonkowe, rozdawałam gazety. Wszystko po to aby wyrwać się od złego losu i sztucznego otoczenia stworzonego przez moich rodziców. Pakowałam swoje ostatnie ubrania, książki, laptopa, tablet. Po godzinie byłam gotowa, spakowałam moje oszczędności. Resztę wypłacę z karty jest na niej dobre 5 tysięcy funtów. Zadzwoniłam po taksówkę, która przyjedzie za 10 minut. Ostatni raz obdarzyłam mój pokój spojrzeniem. Ostatni raz zeszłam po schodach, ostatni raz wyszłam przez drzwi, ostatnia łza spłynęła po moim policzku. Zostawiłam im wiadomość, niech wiedzą. Wypisałam się ze szkoły, na własne żądanie. Chciałam zmienić nazwisko jednak nie. Za kilka lat zobaczą mnie jako sławnego architekta, jako ich córkę.


*Oczami Nialla*

Jechałem, do kina przejeżdżając koło domu młodej Parker. Oczywiście nic nie umknęło mojej uwadze, Alice stała przed domem z trzema walizkami. No nieźle. Jechałem dalej nie zważając na zakaz przekraczania prędkości i tak byłem już spóźniony. Po kilku minutach:
-Hej Faith.- powiedziałem ucieszony widząc blondynkę.
-Hejka Nialluś!
Niemal ogłuchłem słysząc jej piskliwy głos. Jednak dzisiejsze spotkanie ma swój cel,
nagrodę dostanę wieczorem, w łóżku.

* Zmieniłam wzrost głównej bohaterki



Witam, witam.
Jak wrażenia? Wyjątkowo jestem zadowolona.
Co jest dziwne.
Za tydzień znowu się widzimy. ;)


Dziękuję za uwagę, do Zobaczenia Chołka 
xx


poniedziałek, 13 kwietnia 2015

part 7


~*~

Słowa odbijały się w mojej głowie jak kauczuk, tępo na niego spojrzałam. Moje oczy w kilka sekund stanęły się czarne jak smoła, Wszystko spowodowane jego głupią wypowiedzią.
Była sklejona w całość, nie mogłam dopatrzeć się kłamstwa. Jednak po przeanalizowaniu jego wszystkich wypowiedzi widzę niedopatrzenie. Mały szczegół, który może zdradzić czy kłamie.
On się zawahał, pomiędzy jednym a drugim była przerwa, którą spowodowałam między innymi ja jednak ona była. *Maybe I should kill me self. Maybe I should kill Niall.
Spojrzałam w jego oczy, w jego ocean. Próbowałam dotrzeć do jego wnętrza znaleźć szufladę z kłamstwami i teczkę z napisem Alice. Po to by, powiedzieć mu, że wiem.
-Czemu?
-Czemu co?- spytał jakby od niechcenia.
Wstałam, poszłam do kuchni.
Odeszłam bez słowa, jestem zbyt wrażliwa, za bardzo.
Przygotowałam ekspres do kawy, wybrałam cappuccino. Ze zmywarki wyciągnęłam czysty biały, duży kubek. Postawiłam go na miejscu, ekspres po kilku minutach zrobił swoje.
Moje usta w końcu poczuły smak napoju bogów. Zatraciłam się w myślach kompletnie zapominając o chłopaku, który siedzi w salonie. Jest niczego nieświadomy. Mój umysł powoli się uspokajał, słodki smak złagodził moje skołatane nerwy. Muszę coś zrobić z moim szybki denerwowaniem się bo jak tak dalej pójdzie to będę samotna, a moi rodzice będą mieli starą babę na utrzymaniu. O ile będą chcieli...
-Niall!
Krzyknęłam na całe mieszkanie. Jednak nie otrzymałam odpowiedzi. Zdziwiona poszłam do salonu pustka, tak samo z innymi pomieszczeniami. Czy blondyn wyszedł bez słowa? Nie powiem, że nie.
Chwilę później w domu zjawił się Calvin. Jest sobota wieczór a mój dzień można zaliczyć do udanych. Jednak ta część dnia nie jest moją specjalnością. Poszłabym na imprezę jednak padam ze zmęczenia. Oglądałabym film jednak samej będzie mi smutno. Brat wychodzi za godzinę, podobno ważny projekt. Pozostawię to bez komentarza, ja tutaj przyjechałam spędzać z nim czas a jego porwał wir pracy...

[...]

Przewracałam się z boku na bok, za oknami szalała potężna burza. Co do moich lęków oprócz **arachnofobii dopiszę Panicznie boję się burzy. Nie mogłam wytrzymać a strach spotęgowało walenie do drzwi. Moje ciało sparaliżowało, nie mogłam się ruszyć. Po kilku sekundach przypomniałam sobie, że to może być Calvin, że on zapomniał kluczy. Być może.
Powoli szłam do drzwi zapalając przy tym wszystkie światła jakie tylko znajdowały się w domu.
Otworzyłam drzwi, moje oczy o mało nie wyszły z orbit w drzwiach stał Harry.
-Pomóż mi.- powiedział zachrypniętym głosem.
Chwilę później z jego wnętrza wydobywała się pijacka czkawka.
-Dobrze, chodź pijaczyno.
Mówiłam wciągając go do środka. Położyłam go w moim pokoju, kilka sekund po fakcie zrozumiałam, że nie mam gdzie spać. Wzięłam koc i poduszkę.
Szczelnie opatuliłam kołdrą loczka. Powoli zapadał w sen. Deszcz nie przestawał padać a wiatr jakby przybrał na siłach pomijając późną porę na dworze było jasno przez błyskawice, które co chwila rozświetlały niebo. Udałam się do salonu odłożyć mój bagaż. Truchtem pobiegłam do kuchni by zrobić sobie kakao. Napój bogów? Nie, nie to za mało powiedziane. Zbyt wiele dla mnie zrobił.
Kakao było moim pocieszycielem. Było przy mnie kiedy mamy nie było.
Może smutne lecz nie chodzi tu o nostalgie lecz o strach. Strach, że drzewo walnie w dom!
Jestem sama w domu, siorbię kakao, które zaraz i tak się skończy. Zasadniczo sama nie jestem, jednak mogę pominąć zalanego w trupa kolegę. Powoli szłam do salonu gasząc światła, wszędzie. Nie chciałam aby doszło do zwarcia inaczej całą noc siedziałabym w ciemnym wielkim domu.
Ostatecznie pobiegłam szybko, panicznie wymachując przy tym rękoma do pokoju po laptopa.
Do salonu wróciłam nieco spokojniejsza. Okryłam się kocem, włączyłam muzykę. Było mi ciepło i przyjemnie. Dziwne, ponieważ nie przeszkadzały mi nawet błyskawice szalejące za oknem. Byłam zrelaksowana no i miałam czas na myślenie. Myślenie o przyszłości, o Niallu, o rodzicach. Zasnęłam gdy burza ustępowała, jakby natura zgrała się z moim ciałem.

*Może powinnam zabić siebie. Może powinnam zabić Niall'a

**Lęk przed pająkami, robactwem.


Witam, witam. 
Jak wrażenia? 
Jesteście za zrobieniem konkursu?
No i najważniejsze, jak podobała wam się niespodzianka?
Cała z perspektywy Nialla, 
będą się takie pojawiać częściej.
O ile czas pozwoli. 

Dziękuje za uwagę, do Zobaczenia Chołka
xx

środa, 8 kwietnia 2015

niespodzianka


~*~

Leżąc i dochodząc do wniosku, że moje życie trzeba odmienić. Myślałem, dochodziła 19 a ja nie miałem planu na ten dzień. W ten zadzwonił mój telefon, rozmówcą okazał się Parker.
Dowiedziałem się, że za 20 minut mam być w jego domu i pilnować tej małej jędzy.
Przebrałem się, wyperfumowałem. Bo w końcu trzeba jakoś wyglądać. Wziąłem kilka skrętów, portfel, telefon i kluczyki. Wsiadłem do samochodu, zapaliłem skręta wziąłem bucha. Lekko się rozluźniłem, do domu Parkera miałem kilka minut. 
Gdy dotarłem zaparkowałem samochód w moje stałe  miejsce czyli na chodniku przed domem niedaleko furtki. Wysiadłem zakluczyłem auto, udałem się do drzwi zadzwoniłem. Czekałem, czekałem, czekałem. No ile można otwierać te jebane drzwi?!
-Dobry wieczór.- powiedziała miłym tonem.
-Cześć.
Przywitałem się od niechcenia, ona irytuje mnie tak bardzo, że nic nie musi robić. Wpuściła mnie do środka, w końcu. Bez słowa udała się do kuchni, poszedłem za nią bacznie obserwując jej tyłek, który wyglądał całkiem nieźle w tych szortach. Jak się okazało szła do kuchni, chwile grzebała w lodowce, aż z jej ust wydobyło się słowo zadowolenia. Przyglądałem się jej, wyglądała jak małe dziecko. Może ten wieczór nie będzie taki zły? Kogo ja oszukuję? Spojrzała na mnie i zmarszczyła brwi myśląc, że doda jej to czegoś. Wręcz przeciwnie moje rozbawienie sięgnęło zenitu.
-Co cie tak bawi?
Zadała kolejne pytanie, pewnie nie ostatnie. Zauważyłem, że otwierała lody, kolejnym szczegółem były lody śmietankowe i ciasteczkowe.
-Chcesz?- znów się powtórzyła. Pytania, pytania, pytania. Ja nie chcę tak żyć! Boże, widzisz i nie grzmisz. Dramatyzuję. Zajmowanie się nią będzie zabawne, tak sądzę. Za niedługo będzie na cukrowym haju, dodamy do tego ciastka, koktajl truskawkowy...
-To, że mam się tobą zajmować. Tak, daj śmietankowe.
Odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
Jednak patrząc na to z drugiej strony, cały wieczór z dziewczyną. Sami w domu.
Przestań myśleć kutasem Horan.
-Więc obydwoje możemy podziękować mojemu bratu za popsucie wieczoru.
Więc mogę podziękować Calvinowi za naprawienie wieczoru i zostawienie mnie z jego seksowną siostrą. Nie myśl kutasem!!!
-W sumie, co robimy?
Spytałem chcąc ochłonąć, złapałem lody i wsadziłem łyżkę do ust.
Alice zaczęła iść gdzieś, nie wiem gdzie. Ja za nią.
Nie myśl kutasem Horan!!!
Nie mogłem nie spojrzeć na jej piękne długie nogi.
-Oglądamy filmy!
Krzyknęła tym samym wyrywając mnie z transu, ze strachu aż podskoczyłem.
-Komedia? Horror? Thriller? Dramat? Melodramat? Sensacja? Science Fiction?
Zacząłem wymieniać różne gatunki filmowe, wszystkie jakie tylko znałem.
-Idioto, film. Wybierz coś mało strasznego.

[...]

Zasnąłem około trzeciej nad ranem. Podziękujmy pani Parker za wymęczenie mnie wszystkim.
Jej zachowaniem, wyglądem, zachowaniem. No, to na tyle.
Boli mnie głowa, zapewne od nadmiaru słodyczy jakie zjadłem. Leżałem świadom jakie konsekwencje mogą mnie czekać. Mała Parker przytuliła się do mnie podczas ostatniego filmu, horroru. Tak, zasnęła niczego już nieświadoma. Mój plan z cukrowym hajem się udał. Przestała normalnie funkcjonować po trzecim pudełku lodów, kilku paczkach żelków paru batonikach...
Coś się na mnie poruszyło. Horan, idioto to Alice.
Zdecydowanie jestem głupi. Poczułem ciepło przy uchu po to by usłyszeć: Wstawaj debilu.
Doigrała się, gdy chciała wstać mój uścisk na jej biodrach wzrastał.
-Niall, idioto, debilu i moja nianiu wstań!- krzyknęła.
-Japierdole...- syknąłem z bólu tworzącego się w moich uszach.
Znów chciała wstać, moje drugie ramie przytuliło ją bardziej.
-Bądź cicho.- syknąłem.
-Daj mi wstać debilu!- ponownie krzyknęła do mojego ucha, mój uścisk zmalał przez dłonie które złapały uszy i zaczęły je masować.
-Kobieto, czuję się jakbym miał kaca chociaż zjadłem tylko lody.
Powiadomiłem ją, dając jej znak żeby się nie darła.
-Puść mnie.
Widocznie musiałem zabrać moje ręce całkowicie, ponieważ wstała dopiero po wykonaniu tej czynności. Usłyszałem ciche: Dziękuje. 
-Musimy posprzątać.
Na samo to słowo moja wyobraźnia pobudziła się snując niestworzone historie o Parker w stroju pokojówki. Nie myśl kutasem Horan!

[..]

-Dobra, wytłumacz mi teraz proszę. Jak znalazłam się na tobie?
Spytała po dłuższej ciszy pomiędzy nami.
-W sensie?- odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Świetnie.
-Jakim cudem na tobie spałam?
Cukrowy haju! Dziękuję, że istniejesz!!!
-Przygotuj się, bo ta historia będzie trwała wieki. Więc...
Zacząłem swoją jakże interesującą historię opartą na kłamstwie.
-Powiedz i nie świruj.- mówiła ściszając telewizor.
-Zasnęłaś po drugim filmie. Ja jestem na tyle leniwy, żeby zanieść cię do pokoju. A w połowie myślenia czy dobrze robię sam zasnąłem. Tego jak się we mnie wtuliłaś już nie wyjaśnię.
Oczywiście wszystko miałem przemyślane, wymówki były na każdy temat.
Dziewczyna tępo na mnie spojrzała. Jej oczy pociemniały. Wkurwiłeś ją stary, gratulacje.


Witam, witam.
Moja niespodzianka.
Czy podoba wam się taka forma?
Rozdział w poniedziałek.
Co do konkursu, może poczekamy?
Aż, będzie więcej czytelników.
Bo nagrody są serio fajne.
Ale robić konkurs dla ledwo 4 osób?
Wstrzymam się jeszcze jakiś miesiąc.
Jeśli masz jakieś pytania, zadaj je na asku. :')

Dziękuje za uwagę, do zobaczenia Chołka
xx 


poniedziałek, 6 kwietnia 2015

rozdział?


Nie, jednak życzenia.
W tym pięknym dniu życzę wam wszystkiego dobrego,  szczęścia w tym roku.  Cierpliwości która z resztą się przyda,  bo przy moich obietnicach z rozdziałami cierpliwość będzie potrzebna.
Przepraszam,  za brak dzisiejszej notki.  Owszempojawi się  za tydzień. W przeciągu 7 dni pojawi się również mała niespodzianka.  Będzie ciekawie,  nie kłamię.
KONKURS! niedługo na blogu pojawi się konkurs! Szczegóły przedstawię w krótce. ;)

Pozdrawiam Chołka  :')

niedziela, 29 marca 2015

part 6


~*~

Jak wyglądały moje ostatnie dni? Czynności powtarzały się codziennie. Wstań, umyj się, zjedz, pójdź do szkoły, przetrwaj, zrób lekcje, kolacja, sen. Zaczynało mnie to nudzić, chociaż sama wybrałam ten tryb życia. Bez przyjaciół, towarzystwa. Bez ludzi. Brzmi strasznie, prawda? Tak jest.
Tak jak wczoraj wstałam, ubrałam czarne szorty i koszulę. Na nogi wsunęłam czarne vansy.
Moje włosy były potargane ale nadawały się do wyprostowania. Po umyciu się zeszłam na dół. W kuchni jak zwykle byli moi rodzice, którzy chcieli do mnie przemówić. Za niedługo zacznę się do nich odzywać, niedługo. Gdy skończyłam śniadanie odeszłam od blatu, założyłam na nos okulary chwyciłam plecak i wyszłam. Droga do szkoły niezmiernie mi się dłużyła, kiedyś jednak coś musiało się skończyć więc kilkanaście minut później chowałam książki do szafki, próbowałam sobie przypomnieć gdzie mam lekcje. Ach tak, biologi sala 312. W tej szkole jest tyle pomieszczeń, trochę przerażające.

[...]

-Alice!
Obróciłam się jednocześnie nawiązując kontakt wzrokowy z Jakiem.
-Tak cioto?
-Och.. zapomniałaś debilko?
Tak dla złagodzenia sytuacji, ja i Jake wyzywamy się. Nie specjalnie, dla żartów.
-Dobra, skończ. Nie, nie zapomniałam.
-To chodź!- ponaglał mnie. Trochę to wkurzające.
-Zawieź mnie w końcu do domu.
Jęknęłam sfrustrowana, od kilku minut próbował  odkluczyć  samochód. Mieliśmy dzisiaj dopracować projekt z angielskiego.
-Czekaj geniuszu, nie trafiam w dziurkę.
-Nie wnikam.- podniosłam ręce w geście poddania się, na twarzy wkradł się niewielki dwuznaczny uśmiech. Po niecałych trzech minutach jechaliśmy już samochodem, droga była bardzo zabawna.
Jake próbował śpiewać, tak próbował. Jego głos się załamywał, i wychodziło coś typu: LoOove.
Widocznie nie jest uzdolniony, z resztą ja też. Rozmawiam tylko z chłopakiem, tylko z Jake.

[...]

Gdy wróciłam do domu była 17. Poszłam do kuchni, wyciągając sok z lodówki olśniło mnie.
Dzisiaj jest piątek, mogę pojechać do brata i odpocząć od tych wariatów. Chociaż sama się tak zachowuję. Z kartonem soku pomarańczowego poszłam na górę. Spakowałam swoje rzeczy, nie ma zamiaru imprezować. Wręcz marzę o odpoczynku. Po 20 minutach zasiadłam do zrobienia lekcji biologia, angielski, matematyka, *WOS. Katorga, po dwóch godzinach skończyłam. Do plecaka włożyłam również książki na poniedziałek. Teraz tylko powiadomić brata, że zawitam u niego na weekend...
-Calvin!- pisnęłam do telefonu
-Hej.
-Mogę u ciebie trochę pomieszkać?
-W końcu mamy sobie pomagać, prawda?
-Dzięki, pa.
Moim zdaniem ta rozmowa była przeprowadzona na poziomie trzynastolatki. Którą kiedyś byłam, ale to już nieistotne. Zabrałam swoje rzeczy, wchodząc do garderoby po to by nie chodzić w ubraniach do szkoły przebrałam się. Czarne rurki, i szara bluza. Tia... noszę dużo ciemnych rzeczy...
Gotowa zeszłam na dół. W kuchni siedziała mama, na chwilę wstrzymałam oddech.
-Wychodzę.
-Gdzie?
-Prędzej czy później się dowiecie, także po co was informować?
-To nie tak Alice.
-A jak ma być? Przez całe moje życie zabraniacie mi najnormalniejszych czynności.- mówiłam spokojnie, chociaż byłam bliska krzyku.
-My chcieliśmy dla ciebie dobrze.
-Coś wam w takim razie nie wyszło.
Odpyskowałam, poprawiłam plecak na ramieniu.
-Teraz przepraszam, ale wychodzę.
Zdziwiło mnie moje opanowanie, jeszcze kilka dni temu gotowa byłam zabić ich łyżką.
Powoli szłam do domu braciszka, snując w swojej głowie plany jak wyprowadzić się od rodziców. Wpadłam na pomysł, będę wyciągać od nich pieniądze. Ta twoja kreatywność. Mentalnie spoliczkowałam samą siebie. Może będę pracować dorywczo, a swoje oszczędności podzielę na trzy części: studia, mieszkanie, zachcianki. To trzecie pewnie zapewnią rodzice, muszę korzystać puki mogę. Po jakimś czasie dochodziłam do  mieszkania Calvina. Bez zastanowienia pociągnęłam za klamkę okazało się, że drzwi były otwarte.
-Calvin! Zamykaj drzwi matole!
-Och moja kochana Alice, jak dobrze, że już jesteś.- uśmiechnął się w dziwaczny sposób.
-Idę zanieść swoje rzeczy.
-Dobrze, siostrzyczko!
-Idiota.- powiedziałam gdy wchodziłam do pokoju. Plecak odłożyłam, w kąt.
Ubrania które znajdowały się w torbie schowałam do szafy, kosmetyki zaniosłam do łazienki.
Z uśmiechem na twarzy wyszłam z pokoju i poszłam do salonu. Zadowolona opadłam na kanapę, to będzie wspaniały weekend. Moje nagłe zmiany nastroju...
-Grubasie podaj pilot.- jęknął Calvin przeciągając się w fotelu.
-Lepiej zacznij ćwiczyć, bo nigdy nie zobaczę małych Calvinów.
-Sugerujesz coś?
-Sugeruję, że nie będziesz miał dziewczyny jak będziesz się tak lenić.
-Nie marudź, podaj pilot.- powiedział
Westchnęłam i podałam urządzenie bratu.
-Cholera.- syknął
-Nic ci więcej nie podam.- warknęłam
-Która godzina?
-Za półgodziny 20, a co?
-Zadzwonię do Nialla, zostanie z tobą. Ja muszę lecieć.- mówił wstając z fotela.
-Nie chcę niańki, sam sobie radę sama.
-Nie wierzę ci, spaliłabyś dom. Wrócę jutro wieczorem.
-Ambitnie!- krzyknęłam tak by usłyszał mnie w swojej sypialni. Po pięciu minutach wrócił, ubrany i pachnący.
-Niall będzie za 20 minut. Ja już idę, dobranoc.- pomachał i wyszedł.
A miało być tak pięknie, planowałam długą kąpiel, jedzenie lodów, komedia romantyczna, spać do późna i się wylegiwać. Tak jak mówił mój brat, po 20 minutach zadzwonił dzwonek.
Wstałam, idąc otworzyć przejrzałam się w lustrze, nawyk.
-Dobry wieczór.- powiedziałam chcąc być miła.
-Cześć.- odpowiedział, wpuściłam go do mieszkania. Nie bardzo wiedziałam jak się zachować także, poszłam do kuchni otworzyłam lodówkę i zobaczyłam lody śmietankowe i ciasteczkowe.
-Zajebiście.- powiedział sama do siebie. Zamykałam lodówkę gdy napotkałam rozbawionego chłopaka.
-Co cie tak bawi?- spytałam otwierając pudełka.
-Chcesz?- spytałam kolejny raz.
-To, że mam się tobą zajmować. Tak, daj śmietankowe.
-Więc obydwoje możemy podziękować mojemu bratu za popsucie wieczoru.- podsumowałam, podając mu lody.
-W sumie, co robimy?- zadał pytanie idąc za mną do salonu.
-Oglądamy filmy!- krzyknęłam, chłopak aż podskoczył ze strachu.
-Komedia? Horror? Thriller? Dramat? Melodramat? Sensacja? Science Fiction?
Pytał wymieniając kolejne gatunki filmowe.
-Idioto, film. Wybierz coś mało strasznego.

[...]

Obudziłam się niczego nieświadoma. Wiem, że zasnęłam. Gdzie i kiedy? Nie mam pojęcia, ale moje przypuszczenia zostają potwierdzone, leżę z Niallem Horanem na kanapie. Leżę na mojej niani. Tak, zdaję sobie z sprawę jak dziwnie to brzmi...
-Wstawaj debilu.- mówiłam mu do ucha.
Powoli się podnosiłam, jednak chłopak przytrzymał mnie ręką. Chciałam wstać, na marne.
-Niall, idioto, debilu i moja nianio wstań!- krzyknęłam.
-Japierdole...- powiedział w końcu.
-...Bądź cicho.- mówił dokańczając swój jakże krótki monolog. Znowu spróbowałam wstać.
Znów to samo.
-Daj mi wstać debilu!- krzyknęłam do jego ucha ponownie.
-Kobieto, czuje się jakbym miał kaca chociaż zjadłem tylko lody.- powiadomił mnie.
-Puść mnie.
-Dziękuję.- powiedziałam gdy to zrobił.
Wstałam, dopiero teraz zauważyłam ogromny syf jaki zostawiliśmy.
Coś strasznego, Calvin mnie zabije.
-Musimy posprzątać.

[...]

-Dobra, wytłumacz mi teraz proszę. Jak znalazłam się na tobie?
-W sensie?- spytał unikając odpowiedzi. Mój tata jest terapeutą, znam te psychologiczne sztuczki.
-Jakim cudem na tobie spałam?
-Przygotuj się, bo ta historia będzie trwała wieki. Więc...
-Powiedz i nie świruj.- ostrzegłam go, ściszyłam telewizor, który transmitował same bajki.
-Zasnęłaś po drugim filmie. Ja jestem na tyle leniwy, żeby zanieść cię do pokoju. A w połowie myślenia czy dobrze robię sam zasnąłem. Tego jak się we mnie wtuliłaś już nie wyjaśnię.
Jedno słowo opisywało mój obecny stan. Jedno, w sumie dwa. Może trzy. Jak, on, śmiał?!

* WOS. Wiedza o Społeczeństwie, przedmiot szkolny.



Witam, czy odpowiada wam długość rozdziałów?
Jak wam się podoba?
Początek dobry, a koniec taki se.
Prawda?
Worek pomysłów ma jeszcze głębokie dno, 
jeszcze się nie wyczerpałam. ;)

Dziękuje za uwagę, do zobaczenia Chołka
xx


czwartek, 26 marca 2015

informacja...


Wiem pisałam, że nigdy nie pojawi sie informacja.
Lecz...
Z racji tego, że z 1D odszedł Zayn...
nie będzie pojawiał się w opowiadaniu przez jakiś czas...
Moim zdaniem to byłoby nie w porządku.
On według mnie był najlepszy z One Direction,
zaraz po Niallu i Louisie.
Jest mi ciężko.
Zwłaszcza, że dowiedziałam się kilka chwil temu.
Wiesz co Zayn?
Zawsze będziemy o tobie pamiętać.


Dziękuje za uwagę, do zobaczenia Chołka
xx
~*~




niedziela, 22 marca 2015

part 5


~*~

Wstałam z małym marzeniem. Marzeniem które nigdy się nie spełni, nigdy nie zobaczyć już swoich rodziców. Ja, ja wiem, że mówię tak niepotrzebnie. Oczywiście, jestem wkurzona i najchętniej pozabijałabym każdego kto stanąłby mi na drodze. Poszłam do garderoby wybrać dzisiejszy strój. Mam nadzieję, że nikt wczoraj nie zauważył, że nie miałam na sobie mundurku. Oczywiście, nikt nie zauważy braku szkolnego stroju. Wybrałam czarne rurki, białą koszulę z haftem herbu naszej szkoły. Na to szary sweter i czarne conversy. W łazience załatwiłam swoje typowe potrzeby ubrałam się, umalowałam, umyłam. Z uśmiechem zeszłam do kuchni, jednak ten został szybko zastąpiony goryczą, i kamienną twarzą. Wzięłam jabłko z półmiska. Chciałam wyjść już do szkoły jednak głos mojej matki mnie zatrzymał.
-Nie możesz się do nas nie odzywać.
-Owszem, mogę.
Odpowiedziałam uśmiechając się słodko w stronę rodzicielki. Wyszłam zostawiając zdezorientowaną mamę jedzącą śniadanie. Założyłam na nos okulary przeciwsłoneczne. Wsiadłam do samochodu i po niecałych 15 minutach dotarłam do szkoły. Gdyby nie korki byłabym jakieś 7 minut wcześniej. Nie, żeby coś ale lubię jeździć samochodem.

[...]

-Więc, będziecie mieli pewien projekt.
Powiedziała Pani Brook, nauczycielka angielskiego... po jej słowach cała klasa wypełniła się jękami niezadowolenia.
-Cisza! Projekt będzie polegał na współpracy.
-Będziemy pracować w parach?
Spytała Megan bez skrupułów, nawet nie podnosząc ręki.
-Dokładnie, proszę napiszcie swoje nazwiska na kartkach. Ashley przejdzie się po klasie i je pozbiera. A więc, będziecie musieli omówić lekturę.
-Jaką?- wypowiadali pojedynczy uczniowie. Czy tylko ja nie byłam tym zainteresowana? W tej klasie nie ma nikogo z kim chciałabym się umówić albo zaprzyjaźnić. Połowa dziewczyn liczy, że uda im się być w parze z chłopakiem, który im się podoba. Ugh... napisałam swoje nazwisko na kartce. Akurat gdy Ashley przechodziła obok.
-A no tak, książka nosi tytuł Pani Bovary. Napisał ją nikt inny jak francuski pisarz *Gustaw Flaubert. Macie stworzyć prezentację w **power poincie. Czas do 2 czerwca. Jakieś pytania?
-Nie.- Hur uczniów odpowiedział nauczycielce.
-Ashley podaj ta miseczkę.
-No więc... Daniels i Morgan, Carter i Smith, Parker iii Wilson.



Kto to kurwa Wilson? Rozejrzałam się po klasie i napotkałam wzrok, wzrok chłopaka. To on jest ze mną w projekcie? Wybaczcie mi małe nie obeznanie z klasą, ale nie przywiązuję do tego jakiejś większej wagi. Nie znam połowy szkoły, poprawka nie znam prawie nikogo.

[...]



Wróciłam do domu około godziny 14. Dzisiaj było krócej, na szczęście. Pobiegłam na górę się przebrać. Wybrałam szare leginsy i białą bluzę z nadrukiem " SadPeople is really cool ".
Skąd u mnie się to w ogóle wzięło w mojej szafie? Z resztą, nie przywiązuję większej wagi do ubrań, które noszą inni bądź, które noszę ja. Owszem, czasami lubię się ubrać, ładnie. Szybko przebrałam się w pokoju, ubrania które miałam na sobie w szkole wrzuciłam gdzieś w kąt. Chwyciłam plecak, wyciągnęłam książki. Zaczynałam odrabiać lekcje gdy przerwała mi jedna wiadomość. Odblokowałam telefon, ktoś napisał do mnie na facebook. Spójrzmy, Jake Wilson napisał do mnie na facebook'u.

Treść: Hej, mamy robić ten projekt. Może przyjdziesz dzisiaj do mnie? Im szybciej tym lepiej :)

Odpisać? Nie? Tak.

Treść: OK! Zrobię lekcje i przyjdę, będę może koło 16. xD

Może zbyt pochodnie podejmuję decyzje? Moje jestem lekko myślna, chłopak zaprasza mnie do domu w ramach zrobienia projektu. Co jeśli on chce się ze mną pieprzyć? Alice, idiotko. Przestań panikować, ogarnij się. W sumie, może serio chce się uczyć. Z resztą, nic mi już nie popsuje bardziej humoru niż rodzice. Może z nim się trochę odstresuję...

[..]

Stanęłam niepewnie przed drzwiami Jake. Nie mam pojęcia, czy pomyliłam domy. Zadzwoniłam dzwonkiem, nie musiałam długo czekać bo kilka chwil później Jake stanął przede mną.
-Wejdź.
Uśmiechnął się przyjaźnie, gestem ręki zapraszając mnie do środka.
-Chcesz się napić czy coś?- spytał gdy zdejmowałam kurtkę.
-Masz jakiś sok?
-Mhm
-To poproszę.- odpowiedziałam, po 10 minutach byliśmy w jego pokoju. W jego dużym pokoju, jego rodziców prawdopodobnie nie było w domu. Może mieszkał sam.
-Szukamy streszczenia?- spytał
-Chciałam to zaproponować.
-Ok.- odpowiedział, chłopak wziął laptopa na kolana.
-To może opowiesz mi coś o sobie?- spytał nie odrywając wzroku od monitora.
-Jestem Alice, ale to już wiesz. Mam 18 lat, moi rodzice są dziwni.. przyjaźnię się z Megan.
-Czekaj, ty się z nią przyjaźnisz?
-Tak, a co?
-Nie chcę być wścibski, ale czy ona czasem nie spotyka się z Emmą, Erikiem, i Johnem?
-Czekaj, co?
-No ostatnio ich razem widziałem.
-Kiedy?- dopytywałam się.
-Jakiś tydzień temu, to był chyba piątek wieczór.
-Co za szmata...- skomentowałam. Ze mną nie chciała się widzieć.. wiedziałam, że prędzej czy później mnie zostawi... jak każdy. Ugh.. chciałam z nią iść w zeszły piątek na zakupy powiedziała, że nie może bo jest chora...
-Dobra, spokojnie.- zaśmiał się Jakie, mi nie było do śmiechu. Chciałam płakać, wrzeszczeć i wyżyć się na Megan.
-Ile jeszcze?
Spytałam zmieniając temat by chodź na chwilę zapomnieć o tej kłamliwej suce...Świetnie, teraz zwyzywaj ją w myślach, to na pewno ci pomoże.

[...]

song
wyłącz playlistę. :')
Miłego czytania...

-Halo, musimy porozmawiać. Poważnie i w tej chwili!- krzyczałam do telefonu. Byłam w domu i byłam wkurzona. Projekt z Jake'iem skończyliśmy w pół godziny.
-Spokojnie. Czego chcesz?
-Jak mówię, że musimy porozmawiać to nie ma kurwa żartów!!!
-Nie przeklinaj!
-Będę! Masz być u mnie w domu za 20 minut!- krzyczałam, dobrze, że byłam w domu inaczej ludzie na ulicy patrzyliby na mnie jak na idiotkę.
-Jak sobie życzysz.- słyszałam śmiech w jej głosie, słyszałam rozbawienie. Słyszałam radość...z mojej strony dane było słychać tylko moje porywcze oddechy, wrzaski, złość i gniew.

Spokojnie czekałam na Megan w moim pokoju. Gdy usłyszałam dźwięk dzwonka, zbiegłam po schodach o mało się nie zabijając. Otworzyłam z kamienną twarzą nie odzywając się do dziewczyny. Również nic nie mówiąc poszłam do salonu. Rozsiadłam się w fotelu jednak ona stanęła.
-Chciałaś, żebym przyszła oglądać jak siedzisz?- spytała, jej głos był pełny sarkazmu.
-Usiądź.
Odpowiedziałam ostrym tonem. Posłuchała się mnie, nieco speszona usiadła na kanapie.
-Chcę się ciebie o coś zapytać.
-Słucham.
-Co robiłaś w piątek? Co robiłaś dwa tygodnie temu w piątek?- podniosłam ton głosu. Był bliski krzyku. Był pełen złości.
-Byłam chora. Uspokój się.
-Bo ci uwierzę.- zakpiłam
-To lepiej uwierz.- powiedziała szybko. Nie patrząc się mi w oczy. Dwa z trzech ruchów które naprowadziły mnie na wykrycie jej kłamstwa.
-Co w tedy robiłaś?
-Spałam.- kolejna szybka i prosta odpowiedź.
-Jesteś pewna?
-Co to kurwa przesłuchanie?!
-Ty kłamiesz. Wiem, że szlajałaś się wtedy po Londynie z Tą suką Emmą i dziwkarzami Erikiem i Johnem!!!- krzyczałam pełna złości, gniewu, jadu i sceptyczności.
-Skąd ty to wiesz?
-Spytaj się Jake! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego!!! Dlaczego się ze mną przyjaźniłaś?! No powiedz! Chcę wiedzieć! Chcę wiedzieć dlaczego masz zamiar zniszczyć mi życie! A no tak, przepraszam już to zrobiłaś...- ostatnie zdanie dodałam szeptem.
-Przepraszam.
-Wyjdź z mojego domu! Nie chcę cie tutaj więcej widzieć! Widziałam w tobie prawdziwą przyjaciółkę! A ty? Symulujesz chorobę, to nie pierwszy raz! Hmm? Może mnie regularnie okradałaś?! Dobra, nie chcę wiedzieć, wyjdź...
Megan posłusznie wyszła. Ja natomiast zaniosłam się gorzkim płaczem. Po jej wyjściu zamknęłam drzwi na klucz. Pobiegłam na górę, upadłam na łóżko. Moim ciałem zawładnęło cierpienie, smutek i poczucie winy. Czemu to zrobiłam? To było niepotrzebne... jestem pewna. Nic już nie cofnę. Może zacznę pisać pamiętnik? Ekhem.. Dnia 16 maja straciłam przyjaciółkę.. to nie ma nawet sensu.
W przeciągu dwóch dni stracić zaufanie do trzech osób.. tylko Alice może się to przytrafić. Zamknęłam oczy, łzy lały się po moich policzkach. Zasnęłam wspominając kłótnię z moją byłą przyjaciółką.

* uważany za jednego z najwybitniejszych francuskich pisarzy, napisał miedzy innymi Szkołę Uczuć oraz Pani Bovary.

** program komputerowy stworzony do prezentacji np. historii miasta, zdjęć z wakacji itd.




Yaas biches! 
Jak mówiłam, rozdział dodany na czas.
Pomyślałam nad dodaniem tutaj dangera.
Mam pewien pomysł i może wcielę go w życie.
Anonimy chodzi mi o byle co, aby był podpis :')
W następnym rozdziale będzie więcej Nialla!
Oł Yeah! Nie jestem zbytnio zadowolona z końca.
Początek nawet dobry ale koniec... szkoda gadać.


Dziękuję za uwagę, do zobaczenia Chołka
xx





środa, 18 marca 2015

part 4


~*~

Leżąc, w sumie.. próbując zasnąć. Myślałam? Nie, nie tym razem. Chciałam 
trochę pospać, z racji tego ze była 8 rano.  Megan spala jak zabita,  a mnie bolała głowa... kac? Dokładnie, chociaż wczoraj nie piłyśmy dużo. Wstałam, bo wiedziałam, że nic z tego nie będzie.
Poszłam do garderoby gdzie wybrałam dzisiejsze ubrania. Pogoda nie zachwyca, ale cóż.. wybrałam czarne rurki do tego vansy w takim samym kolorze, do tego biały sweter z czarnym krzyżem. Och.. jesteś dziś taka kolorowa. Weszłam do łazienki, zrzuciłam z siebie pidżamę. Myjąc się pod prysznicem oparłam głowę o zimne kafelki, czując jak wszystkie problemy spływają po moim ciele.
Po 30 minutach zeszłam na parter, do kuchni wyciągnęłam z lodówki mleko, z szafki płatki i miskę ze zmywarki. Usiadłam do stołu z jedzeniem, standardowe śniadanie... jest jeden plus dzisiejszego dnia. Do szkoły mam na 11, ale wracam o późnej porze. Nie minęło nawet 5 minut a w progu znalazła się zaspana Megan. Uśmiechnęłam się do niej, jednak ona wykrzywiła twarz w grymas ranny ptaszek.
-Ciebie też miło widzieć.
-Dzięki.- odpowiedziała siadając przede mną
-Idź się ubierz, pojedziemy gdzieś?
-Chyba wiem gdzie.
-Oświeć mnie.- zaklaskałam w dłonie.
-Możemy pójść do parku, kupimy shake, i pooglądamy ludzi.
-Niczym plotkary?
-Tak jakby, to co zgadzasz się?
-Megan, jak miło cię widzieć.- powiedziała moja mama, która weszła do kuchni. Miała na sobie prawdopodobnie jedynie szlafrok, który był do połowy uda. Obrzydliwe...
-Panią również, jak się spało?- zagadała, dwuznacznie uśmiechając się w moją stronę. Pośpiesznie skończyłam płatki, Meg również skończyła jeść swoje tosty. Odstawiłam naczynia do zmywarki, już miałam wychodzić tylko:
-Alice, pozwól na moment.
-Tak?- spytałam odwracając się, stanęłam w 'drzwiach' chcąc jak najszybciej opuścić to pomieszczenie.
-Chciałam ci powiedzieć, że bankiet się udał.
-To świetnie.- uśmiechnęłam się sztucznie.
-Zastanawia mnie jedno, mianowicie co robiłaś pod klubem?
Ironiczny śmiech opuścił moje ciało, wszystko miało wyglądać na rzeczywiste.. normalne. Udawanie, powinnam zostać aktorką. Kłamanie, sam diabeł mi pozazdrości.
-Mamo, nie rozśmieszaj mnie.- mówiłam, ścierając łzy rozbawienia.
-Pogadasz sobie później z ojcem.- warknęła.. japierdole, jestem w dupie.
-Dobrze.- uśmiechnęłam się próbując zakryć mój strach kolejnym fałszywym uśmiechem.
-Możesz już iść.
Posłusznie odeszłam, do swojego pokoju. Położyłam się na łóżko, wyciągając telefon z kieszeni. Przejrzałam powiadomienia, będąc w kolejnym szoku. Brat dodał zdjęcie na instagram ukazujące jego i Avicii... jesus. Rzygam tęczą. Mój brat nabiera sławy, zaraz nie będzie się mógł pokazywać publicznie. Kilka chwil później Megan, była uszykowana także mogłyśmy iść. Wzięłam plecak z książkami, tak jak zrobiła to moja towarzyszka i razem opuściłyśmy mój dom.
-To chodź, idziemy na ten najbardziej oblegany.
-Z tego co wiem to jest 15 minut od szkoły.
-Czyli 20 minut drogi pieszo.
-Dokładnie. Ruszajmy!- krzyknęła Meg
-Czemu mam wrażenie, że to jakaś wyprawa.
-Zasadniczo to jest wyprawa, przez zatłoczone ulice Londynu.
-Podsumowałaś.
Na tym skończyłyśmy rozmowę, po drodze musiałyśmy kupić nasze upragnione napoje. Gdy przyszło co do czego ja wzięłam czekoladowego a Megan truskawkowego.
-Wybieraj.- uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie co odwzajemniła.
Usiadłyśmy pod wielkim dębem, widok na niego jak i z pod niego był niesamowity. Słońce gdzieniegdzie przebijało się przez chmury tworząc smugi światła padające na, niektóre kwiaty.
-Jest dziewiąta dwadzieścia.
-Czyli mamy jeszcze czas.
-Spójrz na tamtego.
-Ma łydki..- skończyłam za nią.
-Matko, jak ona się ubrała.
Skomentowała przyjaciółka. resztę czasu spędziłyśmy na obgadywaniu, śmianiu się. Nawet upomniała nas jakaś babcia... ale do tego tematu kiedyś wrócimy.

[...]

Wkładałam właśnie książki do szafki, właśnie miałam odchodzić jednak ktoś postanowił mi przeszkodzić.
-Przepraszam, muszę iść na lekcje.
Odezwałam się grzecznie, sunąc spojrzeniem po podłodze.
-Och.. kolejna kujonica.
-Debil.- warknęłam wymijając chłopaka. On pomyślał, że fajnie będzie uderzyć mnie w ramie. Syknęłam z bólu, posłałam szatynowi srogie, zabójcze spojrzenie, które było pełne jadu.
Do klasy weszłam ostatnia, usiadłam w również ostatniej ławce pod oknem. Wyciągnęłam potrzebne mi przybory czyli ołówek i duży zeszyt od angielskiego. Lekcja polegała na omawianiu Szekspira, uważnie słuchałam słów Pani Brook. Dochodzę do wniosku, że jego sztuki są dziwne. Czytałam fragment Romea i Julii, dwójka zakochanych. Ich rodziny się nie dogadywały, po prostu byli dziwni... moje słowa na ten temat są ubogie. Czasami wydaje mi się, że jestem taka poważna. Dokładnie, bo bycie poważnym polega na chodzeniu na imprezy i wymykaniu się z domu. Jeśli tak, to jestem bardzo poważna. To była moja ostatnia lekcja, zabrałam z szafki książki w których muszę zrobić zadania. Chciałam jechać do domu samochodem, jednak nie posiadałam go w tej chwili. Była godzina 17. Minus pobytu w mojej szkole... tia. nie pozostało mi nic jak tylko iść do domu pieszo.


[...]

-Alice Deliah Parker! Czemu wróciłaś do domu tak późno?!
-Nie wzięłam samochodu a lekcje miałam do 16:40.
-Dobrze, zjedz obiad i porozmawiaj z ojcem. Jest w gabinecie.
Czułam się w tej chwili jak posłuszny baranek, traktowali mnie jak.. jak. Nie potrafię tego określić, byli zbyt surowi.
-Okej.- powiedziałam i według zaleceń mojej mamy, zjadłam obiad następnie skierowałam się do gabinetu taty. Wzdrygnęłam się na myśl co może mnie tam czekać, może zabronią mi się spotykać z przyjaciółmi? Znaczy się z Megan. Zapukałam w duże, brązowe, dębowe drzwi i nie czekając na odpowiedź weszłam do środka.
-O czym chciałeś porozmawiać?
Spytałam siadając na kozetce, dlatego iż mój tata jest terapeutą mamy w domy te pierdoły.
Mhm... świetnie.
-Doskonale wiesz o czym.
-Skąd to wam przyszło do głowy?
-Widzieliśmy to Deliah.
Och.. użył mojego drugiego imienia.. nie żyję.
-Szpiegujecie mnie?!
-Nigdy nie mamy pewności co robisz.
-Szpiegujecie własne dziecko?! To zdarzenie nawet nie miało miejsca! Na dodatek dowiedziałam się, że mi nie ufacie, nie ufacie własnemu dziecku.
-Co się tutaj dzieje?
-Och, doskonale wiesz co się dzieję Alice ma napad złości.
-Jak każdy kto znalazłby się na moim miejscu!
-Alice Deliah Parker bądź..
-Nie nie będę spokojna!
-Nie ufacie własnemu dziecku..
Szepnęłam, a łzy smutku spłynęły po moich policzkach. Bez słowa wyszłam, zostawiając rodziców.
Nie obchodzi mnie co czują, pomyśleli chociaż co ja czuję? Oczywiście, że nie.
Ja wiem, że mówię pod wpływem impulsu. Czułam, że w końcu musiałam wybuchnąć.
Z jękiem niezadowolenia opadłam na łóżko, wyciągnęłam telefon. Chciałam zadzwonić do Megan, przeglądając kontakty zdziwiłam się. Miałam Niall'a w znajomych.. tylko jak?! Dodane było również zdjęcie ze mną śpiącą w tle. Miał czelność korzystać z mojego telefonu bez mojej wiedzy. Idiota...
Wcisnęłam przycisk wiadomości.


Do: Niall :D
Data: 15 maj 2015, 18:19
Treść: Dupku, czemu zapisałeś mi się w kontaktach? 

Nie minęło 5 minut, otrzymałam odpowiedź Niall'a. Miałam ochotę go zabić, jego argumenty są takie oryginalne i trafne...

Od: Niall
Data: 15 maj 2015, 18:21
Treść: Bo chciałem. :))) Nie obrażaj mnie, czuję się urażony.

Postanowiłam nie odpowiadać na tę wiadomość. Pójdę się przebrać, z szafy wyciągnęłam parę czarnych dresów, do tego pasującą bluzę. Włosy związałam w wysoki koński ogon. Chciałam zrobić lekcje, ale plecak mam na dole. Nie nie pójdę tam.
Z drugiej strony jeśli nie odrobię lekcji, będę miała jeszcze większy ochrzan\karę.
Cicho wymknęłam się z pokoju, w prędkości  światła zbiegłam po schodach. Chwyciłam torbę i wróciłam do pokoju. Uff, na szczęście nikogo nie spotkałam. Na spokojnie przysiadłam do biurka, jeszcze spokojniej wyciągnęłam książki. Nie było tego dużo, także uwinęłam się w godzinę. Spakowałam się na jutro, z uśmiechem poszłam do garderoby po pidżamę składającą się z czarnych szortów i białej podkoszulki z nadrukiem pandy. Następnie poszłam się umyć. Długi prysznic dobrze mi zrobił,  świeża i pachnąca usiadłam na łóżko. Jedynym światłem był mój telefon, zalogowałam się na tumbrl, zreblogowałam pare zdjęć dotyczących mojego humoru. Z godziny 18 zrobiła się 22. Chyba pora spać. Chyba... przykryłam się kołdrą i myśląc o dzisiejszym dniu, odleciałam w krainę morfeusza.

Ja wiem, że dzisiaj nie jest poniedziałek.
Ale powracam ze zdwojoną siłą. 
Mam napisanych kilka rozdziałów, także będzie ok.
Ciekawe co Alice zrobi następnego dnia.
Mam prośbę: anonimy podpisujcie się! :)
Do poniedziałku!


Dziękuję za uwagę, do zobaczenia Chołka
xx



wtorek, 10 marca 2015

part 3



~*~


Obudziłam się zupełnie nie świadoma niczego w środku nocy, serio. 
Katorga aka Kac. Było mi zimno, nakryłam się kołdrą. A raczej jej szukałam... nigdzie jej nie było. 
Powoli otwierałam oczy, o mało nie spadłam z łóżka jednak osoba która leżała obok zepchnęła mnie. Zginie, kimkolwiek jest. Powoli wstałam z łóżka, byłam w bieliźnie a miałam prześwity pamięci i wiem, że rozbierałam się i kładłam do łóżka. SAMA! Kim jest ten chłopak?
-Wiem, to głupie kim jesteś?- spytałam gdy zabrałam mu mój koc.
-Niall, Niall Horan.- uśmiechnął się podając mi rękę, niepewnie ją złapałam
-Idioto, czemu spałeś w moim łóżku mając inne do wyboru?
Niemalże krzyknęłam. Gdyby oczy potrafiły zabijać, Niall zapewne leżałby teraz martwy.
-Nie wiem?
Uśmiechnął się chyba, zapewne najlepiej jak umiał. Och... dobra oczy ma zajebiście niebieskie...kurwa co to ocean?! Te twoje poczucie humoru Alice.. Przejechałam po nim wzrokiem, ma ładny uśmiech, niebieskie oczy, farbowany blondyn. Hmm.. zapewne Pan wszystko idzie po mojej myśli i Pan rucham wszystko co się rusza. 
-Byłbyś tak łaskawy? Pozwól, że będę spała dalej. Możesz wziąźć sobie drugi koc.
Powiedziałam starając zachować swój spokój.
Na marne.
-Daj koc, proszę.
Blondyn zaczepiał mnie, szarpał. Ostatecznie wsunął się bezczelnie.
Tak po prostu wszedł do mojej prywatnej bańki.
-Jesteś niemożliwy.
Warknęłam poddając się.
-Ale mówią mi Niall.
Chłopak zabrał połowę koca.
-Kurczę, mi jest zimno czy tutaj jest tak zimno?
-Nie to ty jesteś jak lód.
-Och.. świetnie. 
Mruknęłam sennie sięgając po drugi koc, którym nakryłam tylko siebie. 
-Dobranoc.
Szepnęłam, nie otrzymałam odpowiedzi. 

[...]

Następnego ranka, męczył mnie kac. 
W ogóle sama pobudka była dość chaotyczna, kilka powodów: obudziłam się bez blondyna, 
brak śniadania, natychmiastowe odwiezienie do domu.
Także.. jestem nieco zaskoczona, zszokowana. A to wszystko działo się w niespełna godzinę.
Brat tak jakby wyrzucił mnie z domu.. huh.
Jutro szkoła, a ja kompletnie nic nie umiem.
Pisałam z Megan, podobno będzie nowa dziewczyna w szkole.
Jestem nieco podekscytowana, nowa twarz.
Może przygarniemy ją pod nasze skrzydła.. ta, reż w to wątpię.
-Alice! Proszę, chodź tutaj!
Krzyczała moja mama, zwlokłam się z łóżka i powoli zeszłam po schodach.
-Tak?
-Wychodzimy z tatą na bankiet. Wrócimy późno, zamów se pizze czy coś.
uśmiechnęła się, wysłała mi buziaka w powietrzu i ślad po niej zaginął.
Spojrzałam na zegar w korytarzu, wskazywał 16.
Nie za wcześnie na taki bankiet?
Z resztą.. ooo mam pomysł.
To nowość... może Meg u mnie przenocuje.
Dawno czegoś takiego nie było, o ile w ogóle się wydarzyło.
-Hej, Megan. Chciałabyś u mnie nocować?
-Jasne, będę za godzinę.
-Jak coś, to nie będzie rodziców.
-Jeej!

[..]

Po krótkim czasie, około półtora godziny. W moim domu zjawiła się Megan.
-Patrz co mam.
Brunetka wyciągnęła z plecaka wino.
-O matko, upijemy się? Brzmi fantastycznie..
Świetnie powtórka z wczorajszego dnia, oby mój umysł, ciało, mózg wytrzymały.
Nie mam zamiaru się później tłumaczyć przed rodzicami dlatego
z Megan ustaliłyśmy pewne zasady.
Jutro do szkoły mamy na 11.
Wiem, jest OK.
Wracając do tematu, pijemy po kąpieli, tylko w pokoju, na balkonie.
Tsa.. fantastycznie.
Brzmi jak jakieś przyjaciółki od picia?
Istnieje takie coś?
-Idziemy na pizze?!
Krzyknęłam z kuchni do salonu w którym Meg oglądała telewizję.
-Spoko!
-To ubieraj buty!
Kilka chwil później człapałyśmy do najbliższej pizzerii.
Marudziłyśmy na pogodę, szczekające psy,
obserwowałyśmy chłopaków którzy swoja drogą nie byli tacy źli.
-Chodź po stolik.
Usiadłyśmy przy oknie na końcu restauracji,
kilka chwil później pojawiła się kelnerka.
Meg była dla niej miła, bardzo miła.
Wydawało mi się czy spoglądała na jej tyłek?
Pewnie mam złudzenia.
-A dla Pani?
-Poproszę średniego kebaba.
Uśmiechnęłam się do niej co odwzajemniła.
-Zamówienie będzie gotowe za 10-15 minut, co do picia?
-Poproszę pepsi.
-Ja, chcę.. nie wiem, wybierz coś.
Megan uśmiechnęła się i puściła jej oczko, kelnerka się zarumieniła i odeszła.
-Czy ty podrywałaś kelnerkę?
-Może.
-Jesteś bi?
-Może.
-Dobra.
Wraz z moją ekscytacją opuścił mnie apetyt.
Jak zwykle muszę kogoś zobaczyć.
Jak w jakimś pieprzonym fanfiction...
Niall pomachał mi przez okno, odwzajemniłam uśmiechem ale wróciłam do rozmowy z Meg kompletnie go ignorując.

~*~

Wiem, fajnie, fajnie. Zawaliłam na całej lini.
Rozdział miał być wczoraj, jest dzisiaj.
Czy traktuję tego bloga za poważnie?
Pytanie do was.
Wystąpił pewien błąd i muszę pisać w wyrównanej do środka.
Coś na początku się zlagowało i. No i .




Dziękuję za uwagę, do zobaczenia Chołka
xx




Lily was kocha :')