poniedziałek, 8 czerwca 2015

part 11


~*~


Kiedy tylko udało mi się od niego oderwać chciałam uciec mimo to, nadal stałam w miejscu, a on nadal trzymał mnie w objęciach. On jest niemożliwy...
-O co ci chodzi?
Spytałam przesadnie wpatrując się w jego tęczówki. Gdy Niall zorientował się co zrobił natychmiast mnie puścił i wyszedł. Po co ja tę drugą porcję robiłam? Dla Marsjan?! Mógł mnie całować po jedzeniu, nie żebym narzekała. Całować może dobrze, nie powiem, ale to nie zmienia faktu, że jest dupkiem. Nadal oszołomiona wróciłam do robienia kolacji, skończyłam po piętnastu minutach.
Po zjedzonym posiłku poszłam się umyć, następnie położyłam się do łóżka, dzień pełen wrażeń. Niall, Zayn...


[...]


Kto samotnie spędza sobotni wieczór? Ja! Jay, cieszmy się.
Żeby było tylko z czego się cieszyć. Dzisiaj na zmianie zostałam skrzyczana przez moje towarzyszki pracy. Jeszcze raz tak zrobią, to ja usiądę na fotelu i będę piłować paznokcie. Te kobiety są wkurzające! Nie dość, że nic nie robią to jeszcze mówią Ci jak TY masz coś zrobić!
Prowadząc swój wewnętrzny monolog nawet nie zauważyłam kiedy ścisnęłam pomidora na moje kanapki. Świetnie, a teraz idź zrobić pranie. Złośliwość rzeczy martwych.
Chyba zaczynam się zamieniać w taką mrówkę, z dwójką dzieci.
Tylko, że ja nie mam dzieci.
Zdjęłam podkoszulek zostając w staniku sportowym. Niedawno wróciłam z siłowni, kupiłam karnet na miesiąc. W końcu jakich ruch, oprócz biegania. Krojąc właśnie ziarnistą grahamkę, zdałam sobie sprawę, że gdy zacznę studia będę musiała się przeprowadzić. Kolejne schody, na jedno mieszkanie było mnie stać. Może kolejna dorywcza praca? Zastanowię się.
Przestań ze sobą rozmawiać Alice! To robi się dziwne.
-Muszę się położyć.- mruknęłam jedząc pierwszą kanapkę.
Ledwo co usiadłam na kanapę usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć, wcześniej narzucając na siebie jakąś bluzę. Męską bluzę! Skąd ona się wzięła w moim mieszkaniu?!
Dzwonek przypomniał o swoim istnieniu, z talerzem w ręku otwierałam drzwi. W międzyczasie przegryzałam kanapkę, kilka rzeczy na raz. Brawa dla mnie.
-Dobry wieczór.
Powiedziałam lustrując twarze chłopaków, a że było ich czterech i zakapturzonych było trudno.
Chciałam zamknąć drzwi, jeden szybko podstawił nogę. Pozostali zdjęli kaptury, zawału bym dostała, To był Calvin, Zayn, Niall i Harry.
-Chcieliście żebym zeszła na zawał?!
Wydarłam się. Oni tylko uśmiechnęli się, patrząc na siebie porozumiewawczo.
-Nie? Nie, nie, nie.
Mówili kolejno. Jak przystało na dobrą Panią Domu zaprosiłam ich do środka, zaproponowałam coś do picia. Jako, że oni chcieli coś mocniejszego wysłałam Calvina i Harrego do sklepu.
-Jesteście idiotami.
Stwierdziłam krojąc sałatę, jednak muszę zrobić coś do jedzenia. Coś dla pięciu osób...
-To nie mój pomysł.- natychmiast odezwał się Zayn.
-Czyli to ty chciałeś mojej śmierci?
Spytałam srogo patrząc na blondyna, ten jedynie uśmiechnął się nic nie odpowiadając.
-Pozostawię to bez komentarza.
Odpowiedziałam wrzucając warzywo do dużej miski, wyciągnęłam pierś z kurczaka i zaczęłam kroić ją w kostki. W międzyczasie nakazałam chłopakom aby pokroili resztę warzyw. Ja w tym czasie wyciągnęłam patelnię, poczekałam aż rozgrzeje się i wrzuciłam na nią pokrojonego kurczaka. Wyciągnęłam odpowiednie przyprawy, nawet nie zauważyłam, że chłopacy przyglądają się mi i szepczą do siebie nawzajem.
-Kolejny spisek mając za zadanie zgładzenie mojej osoby?
Powiedziałam wyrywając ich z magicznego transu zamyślenia.
-Ey, Zayn masz racje.
Mruknął Niall do mulata, wspominałam już, że ich zachowanie równa się z zachowaniem dziesięciolatków? Nie? To teraz właśnie o tym wspomnę.
-Dorośnijcie w końcu.
-Tak mamo.
Zgromiłam ich wzrokiem. Gdyby to było możliwe, za moją wkurzoną osobo szalałoby tornado i ciskały błyskawice. Kilka sekund po tym małym incydencie, drzwi otworzyły się a zza nic wyszli Calvin i Harry niosący trzy torby jedzenia. Calvin prawdopodobnie niósł alkohol.
Przypomniało mi się o kurczaku, dzięki czemu mięso się nie spaliło a ja mogłam później je przyprawić. Wrzuciłam kurczaka do miski w której były pokrojone warzywa, z lodówki wyciągnęłam sos czosnkowy. Po chwili kolacja była gotowa a ja zawołałam chłopaków, każdy nałożył sobie jedzenie. Ja miałam za zadane rozpakowanie produktów, które kupili Calvin i Harry. Nie mam pojęcia jak im się odwdzięczę, ciekawe ile wydali na mnie pieniędzy.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to wygląda jakbym ich adoptowała. Albo co gorsza jakby byli moimi dziećmi, jest jeszcze inna wersja. Ja dorosła kobieta mająca jakieś czterdzieści lat.
Szybko pokręciłam głową, chowanie wszystkich rzeczy zajęło mi z dziesięć minut. Tak pełnej lodówki to ja jeszcze nigdy nie miałam, jedzenie aż spadało z półek gdy otwierało się jej drzwi.
Nałożyłam sobie jedzenie, wzięłam butelkę piwa i poszłam do salonu. Wszyscy zajęli miejsce na kanapie i byli wpatrzeni w ekran telewizora. Ja usiadłam na dywanie opierając się o kanapę.
-Jak tam życie mija?
Spytałam pierwsza chcąc być miła, chociaż oni bardzo interesowali się meczem ligi Europy.Typowe.
-Spoko.
-Ok.
-Nie narzekam.
Odpowiadali krótko, na kilka sekund przenieśli wzrok na mnie następnie wrócili do oglądania transmisji meczu. Oni są idiotyczni, komentatorzy są idiotyczni. Bo mówią, że jest faul a ewidentnie go nie było widać. Domagają się żółtej kartki, a i tak nic nie wskórają.
-Oni są debilni, idiotyczni a innych epitetów nie mogę użyć przy was.
-Zgodzę się z tobą, przecież widać, że najpierw dotknął piłki.
-Cicho debilu, oglądam.
Do rozmowy wtrącił się Niall. Później siedzieliśmy już cicho.
-Nie żeby coś, ale jest już prawie dwunasta a ja nie mam jak was przenocować.
Powiedziałam im licząc, że pójdą już z mojego mieszkania. Niby przyszli w gości, ale siedzą tylko i oglądają mecz. Irytujące i wkurzające.
-Masz duże kanapy, zmieścimy się. Daj nam tylko jakieś koce, pewnie zimno będzie.
Mówił Harry, mówił jakby z pamięci a wszyscy parzyli się na niego jak na obiekt, który ma bardzo ważną misję a ja nie miałam o niczym pojęcia.
Zostawię to, nie mam siły na rozwikłanie takich zagadek.
-Jak tam chcecie.- mruknęłam wstając z podłogi, pozbierałam od nich brudne talerze włożyłam je do zlewu i poszłam do salonu by wyciągnąć z kuferka jakieś 7 koców. Nie mam pojęcia skąd się tam znalazły ale w tej chwili ratują życie mi i chłopaków. Może były na wyposażeniu? Chyba.
-Dobranoc.
Powiedziałam, odpowiedzieli mi tym samym. Ruszyłam do sypialni, padłam na łóżko. Nie miałam chęci myć się czy przebierać jutro jest największy dzień lenia czyli niedziela.


WOAH!!!
Jestem zaskoczona, że pod moja nieobecność ktoś zaglądał na tego bloga.
Moim zdaniem początek taki se,
a wy?
Co o nim myślicie?
Co myślicie o rozdziale?
Mam dla was pewne informacje:
1. przygotowuję się do pewnego ważnego dla mnie wydarzenia - będę pisała
kolejnego bloga, znaczy się będę dzielić go z moją przyjaciółką.
Obydwie piszemy historię i wpadłyśmy na pomysł, znaczy się 
ona wpadła na ten pomysł. :')
Więcej szczegółów nie zdradzę.
2. jak na razie w szkole idzie mi dobrze także postanowiłam wrócić
do moich czytelniczek/czytelników.
3. Myślę, że ta przerwa dobrze na mnie wpłynęła.
Złapałam kilka pomysłów a weny napłynęło, ale znając mnie
gdy przyjdzie co do czego nie będę mogła niczego złożyć w zdanie.
4. Wkrótce będzie taka mała drama w opowiadaniu o Alice,
taki mały szczegół.
5. Od 15 czerwca jestem na wycieczce, ale spokojnie wracam 17.
Rozdział dodam o 4 w nocy. :'D
Albo gdy dojadę na miejsce, zależy czy będzie tam WiFi.
6. Mam do was kilka pytań:
*Czy podoba się Ci wystrój bloga?
*Czy podoba Ci się mój charakter pisma?
*Masz może jakieś uwagi?
*Jak spędziłeś/spędziłaś swój dzisiejszy dzień?
*Podoba Ci się moja playlista?
Proszę odpowiedz na nie :')
7. Chciałam dojść do parzystej liczby moich jakże ważnych 
ogłoszeń jednak to nie nastąpi. #smutek


Dzięukuje za uwagę, do zobaczenia Chołka
xx








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz